Żyjemy w terapeutycznym wieku, który przedefiniował grzech w kategorie chorób i zaburzeń, jako sposób na ucieczkę od odpowiedzialności. Lęk, narcyzm, nałogowe pijaństwo i zażywanie narkotyków, uzależnienie od pornografii, a nawet uparta samowola dziecka są obecnie postrzegane jako choroby lub zaburzenia. Jednak u podstaw wszystkich tych zaburzeń leży grzech i bunt.
Nie
masz GAD (uogólnionego zaburzenia lękowego), które można
rozwiązać za pomocą pigułki. Leki mogą pomóc (lub pogorszyć sytuację), ale nie
zastąpią uświęcenia. Musisz nauczyć się ufać Ojcu Niebiańskiemu. Żadna pigułka
tego za ciebie nie zrobi. Pismo Święte przepisuje lekarstwo na niepokój.
Nie
masz NPD (narcystycznego zaburzenia osobowości). Twoje
zaabsorbowanie sobą i brak współczucia są formami pychy, która jest
bałwochwalstwem samego siebie. Nawróć się! Bóg poniża aroganckich i wywyższa
pokornych.
Nie
cierpisz na uzależnienie od substancji psychoaktywnych
(SUD). Nadużywasz Bożego daru, jakim jest alkohol. Stałeś się niewolnikiem
swoich upadłych pragnień. Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje wybory. Twoje
pragnienia nie są wymówką.
Nie
masz HD (zaburzenia hiperseksualności). Masz problem z
samokontrolą. Wypaczasz Boży dar, jakim jest seks. Uzależnienie od pornografii
oznacza po prostu, że jesteś zniewolony przez swoje żądze i pójdziesz do
piekła, jeśli się nie nawrócisz i nie będziesz walczył z tymi niegodziwymi
pragnieniami. Chrześcijanin nigdy nie może powiedzieć „nie mogłem się
powstrzymać” lub „nie miałem wyboru”. Nie - po prostu przyzwyczaiłeś się do
dokonywania złych wyborów. Jest to kwestia moralna, a nie medyczna czy
terapeutyczna.
Twoje
dziecko nie ma ODD (zaburzenia opozycyjno-buntownicze).
Nieposłuszeństwo dziecka jest grzechem, a nie chorobą i należy się nim
odpowiednio zająć. Twoje dziecko nie jest ofiarą choroby lub zaburzenia; jest
grzesznikiem potrzebującym treningu i korekty. Twoje dziecko potrzebuje
lepszego macierzyństwa i ojcostwa, a nie tabletek czy terapeuty. Nie używaj
leków lub doradcy jako substytutu dla leniwego lub niekonsekwentnego
rodzicielstwa.
Bardzo niewiele rzeczy,
które nazywamy „chorobami psychicznymi”, ma podstawy empiryczne. Tak, mózg,
jako organ ciała, może działać nieprawidłowo (wstrząsy mózgu, demencja itp.).
Ale większość tego, co jest klasyfikowane jako „choroba psychiczna”, ma swoje korzenie
w umyśle/duszy/sercu, a nie w mózgu. Ludzie zbyt często otrzymują diagnozę
choroby psychicznej, mimo że lekarz nie przeprowadził ani jednego testu
medycznego, który mógłby zweryfikować obecność choroby ciała.
Rezultatem kultury
terapeutycznej jest zbyt często odstygmatyzowanie rzeczy, które powinny być
napiętnowane i zawstydzone. Ironia polega na tym, że terapeutyczny zwrot w
naszej kulturze nie rozwiązał tych problemów, ale je zintensyfikował.
Inflacja „choroby
psychicznej” jako kategorii nie pomogła - zwłaszcza gdy tak wielu młodych ludzi
gloryfikuje swoje diagnozy i przekształca je w tożsamość.
Mylimy umysł z mózgiem.
Wiele z tego wynika z chciwości - zarabiamy na lekarzach i terapeutach, by
leczyć wielu ludzi, którzy w rzeczywistości nie są chorzy, ale po prostu
zbierają złe owoce grzesznych wyborów i zachowań. Stosujemy świeckie i medyczne
„rozwiązania” problemów duchowych, ale to przypomina leczenie złamanej nogi
Advilem. Advil może złagodzić niektóre bolesne objawy, ale tak naprawdę nie
rozwiązuje prawdziwego problemu u jego podstaw. Złamana kość musi zostać
nastawiona, by mogła się wyleczyć. Powtórzę to jeszcze raz: terapia nie zastąpi
skruchy, a leki nie zastąpią uświęcenia. Jako kultura przedkładamy dobre
samopoczucie nad stawanie się dobrym. To jest dla nas złe.
Nie twierdzę, że nie ma
czegoś takiego jak choroba psychiczna (mózgu). Nie twierdzę, że terapia i leki
nigdy nikomu nie pomagają. Czasami mogą być całkiem przydatne; leki powinny być
postrzegane jako kwestia chrześcijańskiej roztropności i wolności. Twierdzę, że
kultura terapii wymknęła się spod kontroli i traktuje wiele kwestii moralnych i
duchowych (za które jesteśmy odpowiedzialni) tak, jakby były chorobami (co
sugeruje, że nie jesteśmy za nie odpowiedzialni). Kultura terapeutyczna
subsydiowała nieodpowiedzialność, więc nic dziwnego, że staliśmy się bardziej
nieodpowiedzialni. Kultura terapeutyczna robi z wieloma kwestiami to samo, co
państwo opiekuńcze robi z pracą/lenistwem - zachęca do ucieczki od
odpowiedzialności.
Rich Lusk