
Żona. Tak cenny dar łaski Bożej
Ani rady Hubermana nie pomogły, ani CBD. Może kołdra obciążeniowa? Uspokoimy sensorykę. W środku no…
Read more »W ostatni weekend została mi darowana łaska przebywania wśród ludzi, którzy od zawsze są dla mnie nie tylko ogromnym błogosławieństwem, pomocą, zachętą ale i rzeczywistym przykładem – używając purytańskiej nomenklatury – „ustanowienia królestwa Chrystusowego w ich domu” poprzez wzajemną troskę, miłość, pokorę i bojaźń Bożą. Jestem wdzięczny bo ten wyjazd był odpowiedzią na moją modlitwę, o której opowiem ci w innym czasie.
C.
S. Lewis ma kilka dobrych rad:
„Jeśli wszyscy mamy zostać zniszczeni przez bombę atomową, niech ta bomba, gdy nadejdzie, zastanie nas robiących rozsądne i ludzkie rzeczy - modlących się, pracujących, uczących, czytających, słuchających muzyki, kąpiących dzieci, grających w tenisa, rozmawiających z przyjaciółmi przy kuflu i grze w rzutki - a nie skulonych jak przestraszone owce i myślących o bombach. Mogą one zniszczyć nasze ciała (równie dobrze może to zrobić bakteria), ale nie muszą zdominować naszych umysłów". ("On Living in an Atomic Age")
Pan Jezus nie miał czegoś
co dzisiaj nazwalibyśmy „popularną służbą”.
Jego działalność trwała
zaledwie 3 lata, a rozpoczął służbę po trzydziestce. Wcześniej prowadził
zwykłe, normalne życie. Pracował, trudził się, oddawał chwałę Bogu w rzeczach,
na które my na co dzień nie zwracamy nawet uwagi. 30 lat prostego życia, bez
żadnych cudów, wielkich świadectw, a jednak … proste i ciche życie w obecności
Ojca Niebiańskiego.
Dla Jezusa nie sukces był
najważniejszy. Było nim posłuszeństwo. On przyszedł wypełnić wolę Ojca. I
wypełnił ją całkowicie i doskonale. Był skupiony i skoncentrowany na jednym
celu – chwale Boga Ojca.
Czego uczy mnie życie Chrystusa? Czy nie pokazuje mi, że każda chwila, którą poświęcam na uwielbieniu Boga, nigdy nie jest czasem zmarnowanym?
Jako chrześcijanie różnimy się od ludzi niewierzących. A przynajmniej powinniśmy. Uwielbiam określenie sformułowane przez ojca Joela Beeke, który stwierdził kiedyś, że jedną z podstawowych różnic pomiędzy chrześcijaninem a niechrześcijaninem, jest to, że ten pierwszy ma dokąd uciekać. Tak, mamy Ojca, który jest naszym Schronieniem w każdym czasie. Opiekunem, Towarzyszem naszej wędrówki i Stróżem naszych dusz. To pocieszenie w tym chorym świecie.
Czy istnieje jakaś cecha
charakteru bardziej wstrętna niż duma i cenniejsza niż pokora? Czy jest inna
zaleta, którą tak bardzo cenimy w innych i której brak w sobie tak łatwo
usprawiedliwiamy?
Prawdziwie, duma jest
głównym grzechem, a pokora najwyższą cnotą. Chrześcijanin jest tym, który
znajduje radość z faktu, że Duch Święty uśmierca dumę i ożywia piękno pokory.
Oto 10 pewnych oznak wzrostu w pokorze.
Drogi Przyjacielu,
Jeśli dobrze sobie
przypominam, a popraw mnie proszę jeśli moja pamięć, dość krucha i
fragmentaryczna mnie zawodzi, ostatnim razem rozmawialiśmy o Twoim pobycie w
Zamku Olbrzyma Rozpacz?
Czy odnalazłeś klucz „Obietnicy”?
Wiem, że analogia do opowieści Bunyana nie jest może tak bardzo adekwatna do
Twojej sytuacji, ale zauważ proszę, że jest w niej tak wiele wspólnych
elementów!
No tak, powiesz, że Chrześcijanin był gotów nawet odebrać sobie życie w akcie desperacji i to dopiero Ufny pomógł mu zostać przy zdrowych zmysłach. Tak wiem, wiele dzieci naszego Ojca nie ma przy sobie Ufnego. Tak wiem, że … Ty również go nie masz (a przynajmniej tak czujesz!).
Znowu mi się to przytrafiło.
Słuchałem w Internecie pewnego kaznodziei, który rzekł: „Bóg mi powiedział”.
Audytorium było wyraźnie zafascynowane sposobem jego przemówienia,
jednakże ja od razu wyłączyłem transmisję. Ten rodzaj komunikacji staje się
coraz bardziej popularnych w kościele i to nie tylko w kręgach
charyzmatycznych. Brzmi on bardzo duchowo i emocjonalnie.
Chociaż metoda komunikacji zbudowana na sformułowaniu „Bóg mi powiedział” jest interesująca, trzymająca w napięciu i brzmi tak niezwykle duchowo, ja chciałbym coś powiedzieć: Proszę przestań mówić „Pan mi powiedział”, chyba że po tym frazesie natychmiast zacytujesz tekst Pisma Świętego.
Zostałem zbawiony jako młody człowiek. Wszystko wydawało się układać dobrze, aż do dwudziestego roku życia, kiedy zaczęły dręczyć mnie bluźniercze myśli, które nękały mnie nieustannie przez kolejne lata. Kilku duchownych zalecało mi abym „zaufał Panu”, lub „modlił się o to” – ale im częściej to robiłem, tym było gorzej.
Mój stan doprowadził mnie do sytuacji, w której rozważałem popełnienie samobójstwa. W tym momencie zwróciłem się o pomoc do doktora Martyna Lloyda-Jonesa.
Spojrzeliśmy
na siebie, szukając słów, które nie istniały. Po raz pierwszy zdałem sobie
sprawę, że mój ojciec starzeje się, a jego oczy, te zawsze przymglone i
zagubione oczy, nieustannie patrzą wstecz. Wstał, rozsunął zasłony, by wpuścić
chłodne światło świtu.
‒
No, dość tego. Pospiesz się, Danielu, ubieraj się. Chcę ci coś pokazać ‒
powiedział.
‒
Teraz? O piątej rano?
‒
Istnieją takie miejsca, które trzeba i można oglądać jedynie w ciemnościach.
To Zafon i „Cień wiatru”. Okazjonalnie wracam na Cmentarz Zapomnianych Książek. A czas jesieni to chyba najlepszy moment, aby pooglądać miejsca, które w innym czasie są trudno dostępne.
Ani rady Hubermana nie pomogły, ani CBD. Może kołdra obciążeniowa? Uspokoimy sensorykę. W środku no…
Read more »