„Błogosławiony jest ten,
który się mną nie zgorszy” (Łk 7:23)
Czasem bywa bardzo trudno nie zgorszyć się z Pana Jezusa Chrystusa. Zgorszenie może zależeć od okoliczności: znajduję się w więzieniu, uciśniony trudnymi warunkami życia, na łożu choroby, na miejscu nie cieszącym się popularnością - gdy właśnie miałem nadzieję na szerokie możliwości. Tak, to prawda, ale On wie najlepiej, co jest dla mnie bardziej pożyteczne. Moje otoczenie wyznaczone jest przez Niego. On zamierza przez nie wzmocnić moją wiarę, pociągnąć do ściślejszej społeczności ze sobą i umożliwia dojrzewanie mojej mocy. W więzieniu moja dusza powinna by kwitnąć.
Zgorszenie może być
intelektualnej natury. Prześladują mnie pewne niejasności, pytania i
zagadnienia, których nie umiem rozwiązać. Miałem nadzieję, że kiedy w pełni
oddam się Panu, to nad moją głową zawsze będzie błękitne niebo – a tu często
powlekają je chmury i mgły. Jednak będę wierzył, że choć trudności pozostają,
to są one po to, abym nauczył się jeszcze bardziej ufać Panu – ufać i nie lękać
się. Tak, i przez walkę w dziedzinie umysłowej przygotowuję się, aby stać się
nauczycielem i doradcą dla tych ludzi, którzy przechodzą burze trudności i
kłopotów. Zgorszenie może być wreszcie i duchowej natury.
Wyobrażałem sobie, że gdy
znajdę się w Jego stadzie, nie dotkną mnie już nigdy ostre wichry pokuszeń,
lecz wszystko przyczyniać się będzie ku dobremu. Jego łaska pomnaża się. Mój
charakter dojrzewa. Przy końcu dnia myśl o Niebiosach staje się słodsza. Tam obejrzę
się na nierówności i doświadczenia napotykane na mojej drodze i zaśpiewam na
chwałę mojemu Przewodnikowi. I tak - niech będzie, co chce: witam Jego wolę i
wyrzekam się tego, abym miał się gorszyć z mojego miłującego mię Zbawiciela.