2,340
To szacunkowa liczba
modlitw, które odmówiłam w intencji powrotu marnotrawnego syna. Są to 3
modlitwy tygodniowo x 52 tygodnie w roku x 15 lat modlitwy:
3 x 52 x 15 = 2 340
modlitw.
Jest to wartość zaniżona.
Gdybym miała uwzględnić modlitwy jego ojca i dziadków, jego ciotek i wujków
oraz modlitwy wszystkich moich przyjaciół, liczba ta wzrosłaby ponad
dwukrotnie.
Liczba 2340 jest miarą żarliwości i nadziei. „Nigdy nie rozpaczaj z powodu dziecka” - napisał XIX-wieczny pastor Theodore Cuyler. „Ten, za którym najbardziej płaczesz przy Tronie miłosierdzia, może napełnić twoje serce najsłodszymi radościami”.
Nie rozpaczam więc i nie
mogę się nie modlić. W szczególności
modlę się, aby grzech nabrał gorzkiego smaku. Ponieważ „dopóki grzech nie
będzie gorzki, Chrystus nie będzie słodki”.
Oznacza to, że modliłam
się bardziej żarliwie o to, by Bóg obdarzył syna, którego kocham, darem
skruchy, niż o cokolwiek innego.
Ale odrzuciłam desperację
jako jedno z wybranych przez Boga narzędzi.
Co jest dziwne, bo ile
razy śpiewałam ten wers?
„W desperacji zwróciłam
się do nieba”
W desperacji zwróciłam się
do nieba. Ile razy byłam głucha, gdy śpiewałam ten wers?
Jakby Bóg nie użył czegoś
tak podstawowego jak desperacja, by zwrócić marnotrawnych ludzi z powrotem do
Niego?
Czyż Bóg nie używa
desperacji, aby doprowadzić nas do pokuty?
Czyż to nie z brzucha
wieloryba Jonasz wołał do Boga, który zbawia (Jonasz 2)?
Czy to nie wtedy, gdy
ważyło się życie jego młodego syna, król Dawid wyznał swoje grzechy (2 Samuela
12:13-14)?
Czy to nie wtedy, gdy król
Manasses był związany łańcuchami, uniżył się i szukał Bożej łaski (2 Kronik
33:12-13)?
Czyż sam Bóg nie nakazuje
nam wołać do Niego „w dniu utrapienia”, ponieważ w dniu, w którym nas wybawi,
zostanie uhonorowany (Psalm 51:15)?
Chwycić
się Jego ręki
„Gdyby twoja ścieżka była gładka,
polegałbyś na własnej pewności, ale Bóg utrudnił twoją ścieżkę, więc musisz
chwycić się Jego ręki”.
T. D. TALMAGE
Dlaczego zakładam, że
desperacja nie jest sposobem, w jaki Bóg odpowiedziałby na modlitwę - lub 2340
modlitw - i przyprowadził do Niego dziecko? Czyż marnotrawny syn nie umierał,
pragnąc być nakarmionym resztkami ze świni, kiedy uniżył się i zawrócił, by
wrócić do domu (Łk 15:16-20)?
Dobroć jest milsza, gdy jesteśmy
zdesperowani
Bóg celowo poprowadził
swój lud między wroga a Morze Czerwone. Wielokrotnie zabierał ich w miejsca
skaliste i twarde, a także w miejsca pod ścianą, w których nie można nic zrobić
nic innego, jak tylko płakać przed PANEM.
Nie może to być bardziej
oczywiste niż w Psalmie 66:10-12: „Wprowadziłeś nas do więzienia i położyłeś
brzemiona na naszych plecach; przeszliśmy przez ogień i wodę, ale doprowadziłeś
nas do miejsca obfitości”.
Myślę, że nadal tak jest.
Niedawno pewna para w
kościele opowiedziała mi o tym, jak doszli do wiary w trudnym okresie,
mieszkając w piwnicy swoich rodziców.
Inna przyjaciółka
podzieliła się tym, że zwróciła się do Chrystusa, gdy anoreksja siała
spustoszenie w jej 21-letnim ciele.
Kim więc jestem, by
lekceważyć „dziwne dzieła” Boga (Izajasza 28:21)? Kim jestem, by uważać, że to
nie jest prawdziwa skrucha, jeśli została wywołana desperacją? Albo że nie może
to być prawdziwa pokora, jeśli zrodziła się z potrzeby?
Czyż to nie Boża dobroć
prowadzi nas do skruchy (Rz 2:4)? A czyż dobroć nie jest milsza, gdy jesteśmy
zdesperowani?
Czy to nie moja pycha
podważa Boże zamiary sprowadzenia marnotrawnych dzieci do domu?
Czy to nie faryzejskie
oczy nie widzą skruszonego syna na moim progu, a jedynie zdesperowanego,
głodnego chłopca?
Powrót do domu
Kilka tygodni temu
niespodziewanie przyszła wiadomość:
„Hej mamo, co byście
pomyśleli, gdybym poprosił o powrót do domu?”. Po latach tułaczki i
rozdzierających serce wydatkach na dalekie kraje, wygląda na to, że nasz syn
wraca do domu.
Od czasu tej wiadomości
odbyliśmy kilka trudnych rozmów i mocnych uścisków, a także ustaliliśmy datę
wprowadzenia się w przyszłym miesiącu.
Ale prawie przegapiłam
pukanie. SMS mojego syna był jak pukanie Piotra. Oba poprzedziły żarliwe
modlitwy. I obie odpowiedzi na te modlitwy zostały przegapione.
1. Módl się żarliwie i
nigdy nie trać ducha. Pomyśl o 2,340.
2. Wiedz, że desperacja
może prowadzić do pokuty. Pomyśl o synu marnotrawnym w chlewie ze świniami.
3. Szukaj nadprzyrodzonej
Bożej odpowiedzi. Pomyśl o Piotrze na progu. Już wyjaśniam: Piotr nie
przestawał pukać.
Niech każdy z was modli się
dzień po dniu o marnotrawnego syna. Módlcie się, módlcie się, módlcie się
żarliwie.
To ostatnie słowo jest dla
ciebie.
Ponieważ nie chcę, abyś
robił to, co ja przez godzinę lub dwie. Nie chcę, abyś przegapił Bożą
odpowiedź, gdy będzie ona na wyciągnięcie ręki.
Tak jak prawie zrobił to
kościół w Dziejach Apostolskich. Znajdujemy tę zdumiewającą historię w Dziejach
Apostolskich 12:5-16.
Moglibyśmy pomyśleć, że ci
płonący wielką wiarą wierzący powiedzą: "Oczywiście, że Piotr tu jest.
Modliliśmy się o jego uwolnienie". Ale oni się go nie spodziewali. Rode
wierzyła, ale Kościół nie.
W pewnym sensie ich
porażka może nas zachęcić. Wczesny Kościół, tak gorliwie modlący się o
uwolnienie Piotra, nie uwierzył, gdy Bóg go uwolnił. Myśleli, że to jego anioł
przy drzwiach, albo że Rode zwariowała.
Jak zauważa Kevin DeYoung:
„Nawet oni z trudem wierzyli, że Bóg rzeczywiście dokona cudu przez modlitwę”.
Ale Bóg to zrobił. I nadal
to robi.
Bez zażenowania (ale lekko zawstydzona)
To, co przydarzyło się
Piotrowi, było nadprzyrodzone. Jako chrześcijanka nie unikam tego ani przez
chwilę. Ale nie winię też wczesnego i żarliwie modlącego się Kościoła za to, że
wątpił.
Ponieważ wątpiłam, kiedy
po raz pierwszy przeczytałem tekst mojego syna. Zwątpiłam ponownie, gdy trzy
dni później usiedliśmy naprzeciwko siebie i rozmawialiśmy przy stole piknikowym
w parku.
Ale nie wstydzę się
ewangelii, która jest mocą Bożą ku zbawieniu (Rz 1:16).
I nie wstydzę się chwalić
Boga za Jego nadprzyrodzone dzieło w marnotrawnym dziecku, które jest,
przynajmniej dla mnie jako matki, tak niesamowite jak ucieczka Piotra z
więzienia.
Nawet jeśli jest w tym
odrobina wstydu, że na początku nie wierzyłam.
Później: Niektórzy z was mogą uznać
ten post za przedwczesny.
Tylko czas pokaże.
Przyznaję, że nasza
historia jeszcze się nie skończyła. Zgaduję, że jesteśmy być może na dwunastym
etapie 32-stopniowego żurawia origami, takiego, jaki ten ukochany syn zręcznie
wykonał, gdy miał zaledwie pięć lat, czyli w wieku, w którym naprawdę zaczęłam
się za niego modlić.
Tylko Bóg wie.
Ale chcę chwalić PANA.
Ponieważ nie chwalenie Boga za dobro jest złe. „Składajmy Bogu nieustannie
ofiarę chwały, to jest owoc warg naszych, dziękując imieniu Jego” (List do
Hebrajczyków 13:15). Nie chcę wstrzymywać się z dziękczynienie, aż do czasu
ujrzenia ostatecznych odpowiedzi na moje modlitwy. Chcę już teraz Go uwielbiać.
Abigail Wallace