wtorek, lutego 02, 2021

Duchowa czujność

Czujność jest kluczowym elementem duchowej dyscypliny. 

Niegdyś zadaniem strażników na murach było ostrzeganie przed zbliżaniem się wroga. Oni musieli być czujni. Nie mogli pozwolić sobie nawet na chwilę dekoncentracji. Zobacz co Herod uczynił ze strażnikami, którzy w jego ocenie zaniedbali swoje obowiązki (Dz 12:19).

Kiedy jesteśmy świadomi grożącego niebezpieczeństwa, nasz organizm przechodzi w stan czuwania. W nauce nazywa się to wigilancją – stanem gotowości do reagowania ze zwiększoną uwagą na docierające do nas sygnały.

Jako żołnierze krzyża jesteśmy otoczeni przez wrogów. Sam Pan Jezus powiedział, że posyła nas jak owce między wilki. Oglądając zdjęcia terroru jaki niesie Boko Haram w Północnej Nigerii, można dojść do wniosku, że człowiek potrafi być gorszy niż zwierzęta.

„Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Duch wprawdzie jest ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26:41).

Dla Purytan czujność była priorytetem w dyscyplinach pobożnego życia. Richard Rogers umieszcza ją przed modlitwą, medytacją oraz postem.

Lekcja jest bardzo prosta: zaniedbanie duchowej czujności będzie preludium do upadku.

Dyscyplina czujności obejmuje zarówno aspekty negatywne jak i pozytywne.

Negatywnie, musimy bezwzględnie strzec naszych serc przed pokusą i grzechem. Wymaga to nie tylko modlitwy, aby PAN zbadał nasze serca, ale również kultywowania samokontroli gdzie regularnie (stale!) dokonujemy inwentaryzacji naszych skłonności do grzechu oraz sprawdzamy słabe punkty.

Jeden z purytanów nazwał je „grzechami Dalily”. Podobnie jak filistyńska kochanka Samsona, nasze drobne pokusy lubią szeptać nam do ucha słodkie słówka, aby w jednej chwili zdradzić i wydać na śmierć.

W wymiarze pozytywnym, czujność kieruje nasz wzrok na Pana Jezusa Chrystusa. Nie możemy tylko strzec naszych bram wypatrując wroga. W środku, musimy pielęgnować Ewangelię. Na nic zda się pilne kontrolowanie zewnętrznego zagrożenia, jeśli w sercu nie będzie płonąć ogień miłości Chrystusa.

Musimy nie tylko umartwić grzech i unikać pokus. Musimy też patrzeć na Jezusa. To właśnie miał na myśli Robert Murray M’Cheyne kiedy mówił, że nie powinniśmy skupiać się przede wszystkim na patrzeniu na siebie, ale na skierowaniu swojego wzroku właśnie na Chrystusa.

„Stawiam PANA zawsze przed oczami; skoro on jest po mojej prawicy, nie zachwieję się” (Ps 16:8)

„Patrząc na Jezusa, twórcę i dokończyciela wiary, który z powodu przygotowanej mu radości wycierpiał krzyż, nie zważając na hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga” (Hbr 12:2)