środa, marca 13, 2024

Gdy umiera ci dziecko, gdy zostawia cię małżonek – jak Bóg traktuje swoich przyjaciół

Pamiętam jak kiedyś Chad Bird mówił, że dopiero po śmierci swojego syna zdał sobie sprawę jak nieprzewidywalne i zmienne mogą być nasze emocje, które odczuwamy wobec Boga. Ja również podobnie jak on, często mam niemal mistyczne w swej naturze chwile, w których Ojciec wydaje mi się tak bliski. Jest to bardzo intymny czas. Są jednak i takie momenty, w których wydaje się odległy, obcy.

Takie odczuwanie obecności Chrystusa w naszym życiu wiąże się z dużym cierpieniem. Moje własne doświadczenia pomogły mi zrozumieć nie tylko to co przeżywał Hiob lub Psalmiści, ale również to co było nierozłączną częścią życia wielu Bożych ludzi.

Jeśli myślisz, że twoje cierpienia i zmagania są unikalnym doświadczeniem, to mylisz się. Jakże wielkim błogosławieństwem była dla mnie informacja, że nie tylko David Brainerd, ale i sam Jan Kalwin przeżywał podobne troski jak ja i podobnie do mnie radził sobie z nimi w dość niefunkcjonalny sposób! (wynikający z jednego prostego faktu – był tylko człowiekiem).

Często wołamy: "Odejdź PANIE ode mnie!" Żeby po krótkiej chwili ze łzami prosić: "zbliż się Ojcze".

Często nie umiemy zrozumieć tego co Bóg czyni w naszym życiu, kiedy jesteśmy pochłonięci bólem i dezorientacją. Wszystko wydaje się tak niepewne i chaotyczne.

Dziś w szczególny sposób jestem wdzięczny za to, że żyjemy dzięki Bogu, który jest gotowy i chętny, aby nas przytulić gdy płaczemy, wzmocnić gdy walczymy i pomóc nam uporządkować cały bałagan, który narobiliśmy w naszym życiu.

Pamiętaj, że w ciągu 24 godzin nasz Pan Jezus wypowiedział obie te modlitwy:

Znowu, po raz drugi odszedł i modlił się, mówiąc: Mój Ojcze, jeśli ten kielich nie może mnie minąć, tylko abym go wypił, niech się stanie twoja wola.

Ewangelia Mateusza 26:42

Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, lama sabachthani? To znaczy: Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś?

Ewangelia Mateusza 27:46

 

Legenda głosi, że gdy Teresa z Avili podróżowała, przypadkowo zsunęła się z konia i upadła w błoto. Kiedy poskarżyła się Jezusowi, ten powiedział: „Tak właśnie traktuję moich przyjaciół", na co ona odparła: „Jeśli tak traktujesz swoich przyjaciół, to nic dziwnego, że masz ich tak niewielu!".

To tylko legenda, bajka. We mnie wywołuje uśmiech, jednakże zawiera w sobie bolesną prawdę. Bycie przyjacielem i naśladowcą Chrystusa oznacza trud. Droga uczniostwa często jest areną kpin, nienawiści, a nawet męczeństwa. Oznacza to, że nie ominie nas strata, ból, rany, rozczarowania.

Paweł opisał swoją służbę w następujący sposób: „Aż do tej chwili cierpimy głód i pragnienie, jesteśmy nadzy, policzkowani i tułamy się; I trudzimy się, pracując własnymi rękami. Gdy nas znieważają – błogosławimy, gdy nas prześladują – znosimy; Gdy nam złorzeczą – modlimy się za nich. Staliśmy się jak śmiecie tego świata, jak odpadki u wszystkich, aż do tej chwili
(1 Kor 4:11-13).

Bycie przyjacielem Jezusa w przypadku Pawła oznaczało bycie traktowanym jak śmieć. Doświadczyłeś już tego?

Panie Jezu, nasz Przyjacielu, uczyń z nami, co zechcesz. Upodobnij nas do siebie. Tylko nas nie opuszczaj. Bo z Tobą, bez względu na to, co może nas spotkać, jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być. Amen”.