poniedziałek, października 12, 2020

To nie tak, że dziś nic nie robiłaś

Mój mąż wracając z pracy zastał mnie leżącą twarzą do kanapy. Dom wyglądał jakby gościli u nas włamywacze. Dzieci wrzeszczały i próbowały wygodnie usiąść na moich plecach.

 - Jak ci minął dzień? - wymamrotałam w poduszkę.

 - W porządku - odpowiedział.  - Kilka spotkań, skończyłem scenariusze do filmów na Wielkanoc, zdzwoniłem na Skype’a do kogoś w Stanach. Napisałem moje wystąpienia na konferencję i wysłałem je. Wysłałem podania o refundację i miałem sesję ze stażystami na temat Trójcy.  - A ty? Co porabiałaś?

Przetrząsałam mój umysł podczas gdy małe paluszki próbowały wcisnąć mi ciastolinę do uszu.

Hmm. Próbowałam powstrzymać naszego syna od wspinania się na pralkę/ wdrapywania się na lodówkę/ zjadania kotu jego przysmaków/ wkładania palców do gniazdek elektrycznych/ ciągnięcia kota za ogon/ wrzucania plastikowych sztućców do toalety. Udawałam, że jestem śmieciarką i panem śmieciarzem. Napisałam pół e-maila. Wypełniłam kwestionariusze do szkoły. Napisałam SMS-a do przyjaciółki. Zrobiłam zakupy. Prasowałam. Posłuchałam psalmu. Przygotowałam lancz, który mój syn zrzucił na podłogę. Odpowiedziałam na wiadomość ze szkoły córki, że miała drobny wypadek: krwawienie z nosa, spowodowane agresywnym dłubaniem. Ugotowałam obiad. Wyjechałam z pojemnikami na śmieci na podjazd (wydając odgłosy śmieciarki).

 - Nic – odpowiedziałam.

Nie brałam udziału w marszu pokojowym. Nie napisałam powieści. Nie założyłam własnego biznesu. Nie posprzątałam w szafce na dokumenty. Nie oddałam książek do biblioteki. Nie popsułam internetu (za wyjątkiem wyłączenia rutera przez pomyłkę). Nie zabrałam dzieci do Disneylandu ani nie pokonałam poważnej choroby. Nie przebiegłam maratonu (ani w ogóle się nie przebiegłam). Nie oglądałam zorzy polarnej.

 - Nie mogłaś nic nie robić – odpowiedział.

„Nic” nie równa się Nic.

Gdy spoglądam wstecz na chwile z całego mojego dnia zaczynam rozumieć, że złożyły się one na coś znacznie większego.

Opiekowałam się małą osobą, która sama nie potrafi się o siebie zatroszczyć. Uczyniłam poddanym sobie mały kawałek ziemi (wliczając w to uporczywe zagniecenia). Stworzyłam dom. Wysłuchałam odżywczych słów dla mojej duszy. Wykonałam podstawowe zadania administracyjne. Zainwestowałam czas w edukację mojej córki. Polowałam (robiłam zakupy) dla moich bliskich. Obdarowałam moje dzieci starannie dobranymi podarunkami w postaci przekąsek. Wsparłam osobę zmagającą się z trudnościami. Cały dzień chodziłam z żywym Bogiem. Umożliwiłam mojemu mężowi dzielenie się ewangelią. Dokonałam zasługującej na Oskara kreacji aktorskiej - uosobienia śmieciarki.

Na obecnym etapie mojego życia pracuję w domu - mam małe dzieci. Czasami jest to cudowne, czasami trudne. Ale cokolwiek mi podpowiada mój umysł, na pewno to nie jest „nic”. 

A ty? Może jesteś studentką pochłoniętą nauką i nic nie zarabiasz. Może mieszkasz w domu opieki i jesteś zależna od innych. Może zmagasz się z chorobą lub smutkiem. Może większość poranka przeleżałaś w łóżku.

Może czujesz, że nie osiągnęłaś wiele w życiu. Lecz, może przez Bożą łaskę robisz o wiele więcej niż sądzisz.

Lista obowiązków Dorkas.

Biblia daje nam przykład kogoś, kto z pewnego punktu widzenia nie osiągnął wiele. A jednak jest ona jedną z bohaterek Nowego Testamentu.

Dorkas, o której opowieść znajduje się w rozdziale 9 Dziejów Apostolskich, miała dni wypełnione zadaniami, które wiele osób określiłoby jako nic takiego. Nie napisała popularnej powieści, nie założyła żadnego zboru ani nie przemawiała na wielkich stadionach. Nie wiemy czy była mężatką czy nie, czy była atrakcyjna czy przeciętnej urody. Wiemy o niej tylko jedną rzecz – ona w cichości służyła innym. A jej uczynki miłosierdzia nigdy nie zostaną zapomniane.

Historia Dorkas (lub Tabity) zajmuje tylko kilka zdań w Biblii. Lecz tych kilka linijek mówi nam wiele. Dowiadujemy się, że była ona uczennicą Jezusa, której „życie wypełnione było dobrymi i miłosiernymi uczynkami” (Dz 9,36). Pewnego dnia zachorowała i umarła. Jej wspólnota była tym wstrząśnięta i posłała po Piotra, który pomodlił się nad jej ciałem i przywrócił ją do życia. W wyniku tego „rozniosło się to po całej Joppie, i wielu uwierzyło w Pana” (Dz 9,42).

Być może Dorkas sama była wdową - z pewnością pomagała innym wdowom. Te kobiety znajdowały się na dole drabiny społecznej, były słabe i podatne na wykorzystanie. Jednak przyjrzyjmy się co osiągnęła jej prozaiczna służba. Była tak kochana, że jej społeczność nie mogła znieść rozłąki z nią. Była wspaniałym świadkiem Jezusa w swoim życiu – a jeszcze wspanialszym przez swoją śmierć i powrót do życia.

Niewidoczna praca

Możemy być kuszone by czuć, że nasze zwykłe życie i zwykła służba są mało wartościowe, zwłaszcza gdy porównamy je do tego, co w dzisiejszej kulturze uważa się za sukces. Łatwo przyjąć założenie, że ja nic specjalnego nie robię. Ale to po prostu nie jest prawda. Przyjaciółka zmuszona przez przewlekłą chorobę do przebywania w domu modli się wiernie o innych i w ten sposób osiąga wielkie rzeczy dla Bożego królestwa. Bóg używa słabych, niepozornych i niezauważanych.

Pamiętaj o Dorkas! Nawet najbardziej prozaiczne zadania, wykonywane z wiarą, przynoszą przeogromną obfitość wiekuistej chwały (2Kor.4,16-18). Cokolwiek robisz, to nie jest nic.

 

Emma Scrivener

Tłumaczyła: Katarzyna Lewandowska

Źródło: https://www.thegospelcoalition.org/article/you-didnt-do-nothing-today/