Największy reformator XVII
wieku, zwany „księciem purytan” w swojej książce „O umartwianiu grzechu”
postawił tezę, która nieustannie skłania mnie do refleksji nad życiem
chrześcijańskim. John Owen stwierdził, że siła, głębia, pokój i radość w naszym
życiu duchowym zależą od umartwiania uczynków ciała.
Według Owena słowa napisane
przez Pawła w Liście do Rzymian: „Jeśli
bowiem żyjecie według ciała, umrzecie, ale jeśli Duchem uśmiercacie uczynki
ciała, będziecie żyć” (Rz 8:13 UBG) nie odnoszą się do życia wiecznego,
gdyż o osobach do których skierowano te słowa powiedziano w wersecie pierwszym
tego samego rozdziału, że nie ma dla nich potępienia: „Dlatego teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie
Chrystusie, [którzy] nie postępują według ciała, ale według Ducha”.
Wielu z nas pragnie zdrowego
życia duchowego. Pobożnego i świętego wzrostu w Chrystusie. Czy więc kluczową
rzeczą w omawianym temacie nie jest kwestia umartwiania uczynków ciała?
Owen pisał: „Umartwianie” –
gr. „jeśli przyprawiacie o śmierć”. Wyrażenie metaforyczne opisujące zabijanie
istoty żywej. Zamieszkujący grzech jest porównany do istoty żywej, zwanej
„starym człowiekiem”, wraz z jego zamysłami i zdolnościami, mądrością, sprytem,
siłą. Apostoł mówi, że tego starego człowieka musimy zabijać, uśmiercać i
umartwiać to znaczy Duch Święty musi pozbawić starego człowieka siły, energii,
życia i zdolności do wydania owoców”.
Temat podniesiony przez
Johna Owena i traktowany przez niego jako jeden z najświętszych obowiązków
każdego chrześcijanina, dziś został zepchnięty poza krąg głównych nauczań w
kościele. Chrześcijanie modlą się o zwycięstwo nad swoim grzechem,
uzależnieniem, słabościami. Walczymy w modlitwach o naprawę małżeństwa, relacji
w rodzinie, zbawienie dzieci czy też praktyczny wzrost w świętości naszego
życia. Jednakże bardzo często powierzając te sprawy Bogu, zapominamy o kwestii
praktycznego posłuszeństwa. Mąż proszący Boga o naprawę swojej rodziny nie może
zapominać o biblijnym wezwaniu do kochania swojej żony (Ef 5:25). Żony proszące
we łzach o zbawienie swoich mężów czy też zmianę rzeczywistości panującej w
domu, nie mogą lekceważyć biblijnego napomnienia dotyczącego posłuszeństwa
swojemu mężowi (Tt 2:5).
Dzisiaj w kościołach
słyszymy wiele słów o zwycięstwie. Chrześcijanie chcą zwyciężać. Mentalność
zdobywców oraz władców stopniowo niczym gangrena zatruwa zdrowe komórki Ciała
Chrystusa. Bóg jednak chce abyśmy żyli w posłuszeństwie, a nie w zwycięstwie.
Jerry Bridges wskazuje, że stwierdzenie to może wydawać się dzieleniem włosa na
dwoje nad semantyką odnoszącą się do gry słów.
Ale prawda jest taka, że
posłuszeństwo jest skoncentrowane na Bogu, zwycięstwo natomiast na nas samych.
Subtelny egoizm skupia się na zwycięstwie nad grzechem, a nie na samym Bogu.
Ten wrodzony egocentryzm również przez wiele lat dominował w moim
legalistycznym życiu, które patrzyło na grzech jako osobistą porażkę i skazę
moralną. Bóg chce abyśmy odnosili zwycięstwo, które bardzo często jest
naturalnym produktem towarzyszącym posłuszeństwu.
Ciekawą analogię przedstawia
Jerry Bridges pisząc: „Rolnik orze pole, zasiewa ziarno, nawozi i uprawia –
wiedząc cały czas o tym, że w ostatecznej analizie jest on całkowicie
uzależniony od sił poza samym sobą. Wie, że nie może sprawić, aby ziarno
zakiełkowało, ani wyprodukować deszczu i słońca dla plonu – aby rósł i mógł go
zebrać. Dobry plon zależny jest od Boga. Jednak rolnik wie, że jeżeli nie
będzie pilnie wykonywał swoich obowiązków orki: sadzenia, nawożenie i
uprawiania, nie może spodziewać się plonu. W pewnym sensie jest partnerem Boga
i wyjdzie na tym dobrze tylko wtedy, gdy wypełni swoje obowiązki. Rolnictwo to
wspólna próba sił Boga i rolnika. Rolnik, nie może zrobić tego, co Bóg musi
zrobić, a Bóg nie zrobi tego, co powinien zrobić rolnik. Możemy powiedzieć tak
samo dokładnie, że dążenie do świętości jest wspólną próbą sił Boga i
chrześcijanina. Nikt nie może osiągnąć nawet stopnia świętości bez działania
Boga w jego życiu, ale również tak samo, nikt nie osiągnie jej bez wysiłku ze
swojej strony. Bóg umożliwił nam życie w świętości, jednak sprawił, że jesteśmy
za własne życie odpowiedzialni. Nie może On nas w tej sprawie wyręczyć.”
Odpowiedzialność oznacza
moralny lub prawny obowiązek odpowiadania za swoje czyny. Inaczej mówiąc jest
to przygotowanie do poniesienia konsekwencji za swoje czyny a także
zobowiązanie do dopilnowania czegoś. Jako dzieci Boże musimy pogodzić się z
faktem, że posiadamy osobistą odpowiedzialność za życie w świętości, która ma
swoje źródło w samym Bogu.
Nowonarodzone dzieci Boże,
widzą świętość Boga i absolutną czystość moralną Jego charakteru. Zdajemy sobie
sprawę, że grzech jest wykroczeniem przede wszystkim przeciwko majestatowi
Boga, który stał się naszym kochającym Ojcem. Uświadamiając sobie z tego
sprawę, uczynimy pierwszy krok w naszym dążeniu do świętości.
Pamiętajmy również, że
autentyzm wiary prowadzącej do usprawiedliwienia, staje się widoczny w
rezultatach tegoż usprawiedliwienia. Inaczej mówiąc: jeśli staliśmy się jedno z
Chrystusem to nie będziemy żyli według ciała, ale według Ducha, gdyż jedność z
Chrystusem przynosi nie tylko usprawiedliwienie ale i nowe życie.
ar