Krótka odpowiedź
brzmiałaby: “tak”. Ale niewiele by nam ona mówiła. Dlatego wyjaśnijmy najpierw
kilka kwestii i wypełnijmy je biblijnym znaczeniem.
Bądźmy świadomi tego faktu
(który dla wielu może być zaskakujący), że w grece Nowego Testamentu nie
występuje ani razu słowo „legalizm”. To słowo nie pojawia się w żadnym
współczesnym przekładzie Pisma Świętego.
Nie ma go w ESV, NIV, NASB ani w NKJV
(autor wymienia popularne przekłady Biblii na język angielski – przyp. tłum.)
Co z tego wynika? Otóż to, że niespotykana częstotliwość i pewnego rodzaju pewność,
z jaką używamy tego słowa obecnie – i to w negatywnym świetle, dla
skrytykowania innej osoby – stawia nas na bardzo niepewnym gruncie. I to nie dlatego,
że zjawisko, które to słowo opisuje, nie istnieje, ale dlatego, że możemy być
nieświadomi o czym tak naprawdę mówimy.
A nawet jeśli jesteśmy świadomi znaczenia słowa „legalizm”, to możemy zapomnieć, że nie jest to biblijny język. A może nawet znaczenie, które temu słowu przypisujemy nie mieści się w ramach biblijnego standardu. Niemniej jednak, słowo „legalizm” weszło już chyba do codziennego słownika wielu chrześcijan – wręcz trudno jest uwierzyć, jak często jest ono używane i z jak wielkim przekonaniem. Wobec tego, sięgnijmy do Pisma Świętego i sprawdźmy do czego w Biblii to słowo się odnosi. Wymieńmy najpierw cztery rzeczy, którym często przypisuje się miano „legalizmu”, a których Nowy Testament nie potępia, a – wręcz przeciwnie – do nich zachęca. Używam tu słowa „legalistyczny” w jego negatywnym świetle tylko dlatego, że tak powszechnie bywa to słowo używane, mimo że w tym przypadku Biblia określa te zachowania jako dobre.
1. Nie jest
legalizmem wiara, że zmienione życie, prowadzone w miłości i w uświęceniu, jest
nieuniknione do naszego zbawienia. W
Liście do Hebrajczyków 12:14 czytamy: „Dążcie do … uświęcenia, bez którego nikt
nie zobaczy Pana.” Z kolei w Liście do Efezjan 5:5 padają takie oto słowa:
„Tego bowiem możecie być pewni, że żadna osoba rozwiązła, nieczysta, chciwa, to
znaczy służąca innym sprawom zamiast Bogu, nie ma udziału w Królestwie
Chrystusa i Boga.” Biblijna prawda jest taka: krew Chrystusa i Jego
sprawiedliwość jest jedyną podstawą naszej pełnej akceptacji przez Boga. Jednak
nowe życie – w miłości i w uświęceniu – którego przejawów z całej siły
pragniemy, gotowi odciąć rękę, gdy to będzie konieczne, jest w tym znaczeniu
niezbędne, że demonstruje ono autentyczność naszej wiary – tego, że jesteśmy
w Chrystusie, prawdziwie zrodzeni na nowo.
Dlatego nie jest legalizmem bycie poważnym w temacie uświęcenia.
2. Nie jest legalizmem
myślenie o życiu chrześcijańskim jako o życiu w posłuszeństwie, kierowanym
przykazaniami i poleceniami Jezusa. Słowa „posłuszeństwo” i „przykazania” nie są
w żadnym stopniu naznaczone legalizmem w świetle Nowego Testamentu. Spójrzmy do
Listu do Filipian (2:12) – „Dlatego, moi ukochani, jako zawsze posłuszni, nie
tylko, gdy jestem z wami, lecz tym bardziej, gdy mnie nie ma – czyńcie użytek
ze swego zbawienia, w poczuciu czci i odpowiedzialności wobec Pana.” Oraz – „O
tym, że Go poznaliśmy, upewniamy się przez to, że przestrzegamy Jego przykazań”
(1 List Jana 2:3).
3. Nie jest legalizmem,
gdy chrześcijanin czyni swoim życiowym celem podobanie się Bogu poprzez sposób,
w jaki żyje. Usprawiedliwienie jedynie na podstawie wiary wcale tego nie
wyklucza; wręcz przeciwnie – ono czyni to możliwym. „Lecz zanim się to stanie,
stawiamy sobie za cel, aby niezależnie od tego, czy zostajemy tu, czy też stąd
odchodzimy, Jemu się podobać” (2 List do Koryntian 5:9).
4. Nie jest legalizmem
ostrzeganie tych, którzy uważają się za chrześcijan, by w ten sposób pobudzić
ich do czujności w podążaniu drogą uświęcenia. „Zadajcie zatem śmierć temu, co
w członkach ziemskie. Mam na myśli rozwiązłość, nieczystość, zmysłowość, złe
pragnienia i zachłanność równoznaczną z bałwochwalstwem. One to ściągają Boży
gniew na nieposłusznych synów (Paweł odnosi się do ludzi, którzy są już
chrześcijanami)” (List do Kolosan
3:5-6). Skoro tak, to nie postępujmy w ten sposób!
W Ewangelii Mateusza 5:30
czytamy następujące słowa: „Podobnie jeśli twa prawa ręka przywodzi cię do
upadku, odetnij ją i odrzuć jak najdalej od siebie. Lepiej dla ciebie (tak, dla
ciebie, uczniu – Piotrze, Jakubie, Janie, i Ty, który czytasz te słowa) będzie,
by zginął jeden z twych członków, niż żeby całe twe ciało miało znaleźć się w
miejscu wiecznej kary.” Nie jest złe i nie jest legalizmem używanie tego typu
słów (używanych przez Jezusa i apostołów), by ostrzegać innych chrześcijan i
przez to pobudzać ich do uśmiercania grzechu w ich życiu.
Wobec tego - jeśli bowiem to nie jest legalizm – to czym
on jest? Jakie byłoby znaczenie tego słowa? Jakie zachowanie, potępiane przez
Nowy Testament, moglibyśmy prawdziwie określić mianem „legalizmu”? Spróbuję
podać trzy znaczenia słowa „legalizm”. Słowo to jest w tych znaczeniach używane
(i powinno być), jednak powinniśmy za każdym razem precyzyjnie wyjaśniać w
jakim znaczeniu posługujemy się tym słowem.
1. Możemy nazwać kogoś
„legalistą”, jeśli jest nadmiernie drobiazgowy w kwestii zachowań, które nie są
ani zakazane, ani zalecane przez Nowy Testament. O tym głównie czytamy w 14
rozdziale Listu do Rzymian. Streszcza się to w słowach: „Ten, który jada, niech
nie odrzuca tego, który nie jada. Ten natomiast, który nie jada, niech nie
osądza tego, który jada, bo przecież Bóg go przygarnął” (List do Rzymian 14:3).
Takie odrzucanie i takie osądzanie
byłoby w tym znaczeniu legalistyczne.
2. Możemy nazywać kogoś
„legalistą”, jeśli nie dostrzega, że cały mojżeszowy system ofiar i kapłańskich
obrzędów, rytuałów oczyszczenia, praw związanych z jedzeniem, innymi słowy –
tego wszystkiego, co odróżniało Izrael od innych narodów – nie jest wiążący dla
chrześcijanina. Czytamy przecież: „Gdy Pan mówi: nowe, pierwsze uznaje za
przedawnione” (Hebrajczyków 8:13). „Teraz jednak jesteśmy wolni od Prawa, od
kiedy umarliśmy dla naszych zniewoleń, po to, by służyć w nowym duchu, a nie
według przestarzałej litery” (zobacz także Rz. 7:4).
3. W końcu, możemy nazwać
„legalistą” taką osobę, która traktuje Prawo oraz jakiekolwiek inne moralne
zachowanie jako podstawę całkowitego uznania w oczach Boga – zamiast dostrzegać
ją tam, gdzie ona naprawdę jest – czyli w krwi i w sprawiedliwości Chrystusa. „Co
bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym, tego
dokonał Bóg” - czytamy w Liście do
Rzymian (8:3). A zatem czego Bóg dokonał? „On to zesłał Syna swego w ciele podobnym
do ciała grzesznego i dla usunięcia grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający
grzech”.
Nasze potępienie nigdy nie będzie miało miejsca – czego nie byliśmy w stanie osiągnąć przez przestrzeganie Prawa – Bóg osiągnął na krzyżu.
W tym sensie, List do
Galacjan 5:2-3 wybrzmiewa jeszcze dosadniej: „I raz jeszcze oświadczam każdemu
człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować
wszystkie przepisy Prawa.” Co oznacza, że jeśli chcesz używać obrzezania jako
jednego z elementów Twojego zaakceptowania przez Boga, to musisz podążać w
kierunku całkowitego i doskonałego przestrzegania prawa. Więc lepiej skończ z
tym i zawierz wszystko w tej kwestii Jezusowi Chrystusowi.
Wracając do tematu – tak,
uważam, że ktoś może być legalistą w tym, żeby legalistą nie być. Spróbuję to
zobrazować. Zresztą, dostrzegam ten obraz współcześnie. A więc – wyobraź sobie
osobę, która uważa innego chrześcijanina za nadmiernie skupionego na rzeczach,
które nie są zakazane ani nakazane przez Nowy Testament, np. modlitwa przed
posiłkami, codzienny czas poświęcony Bogu, rodzinne czytanie Biblii i modlenie
się wieczorami, powstrzymywanie się od picia alkoholu, oglądania filmów, w
których można spotkać się z nagością, itp. O żadnym z tych zachowań nie
wspomina wprost Nowy Testament.
I wyobraź sobie dalej, że
ta osoba (tzw. wolna, odrzucająca wszelki legalizm) staje się nadmiernie
skupiona na czynieniu dokładnie tych rzeczy, których druga osoba unikała.
Dostrzeż, że nagle te rzeczy stają się dla niej obowiązkowe tylko w tym celu,
żeby udowodnić swój brak legalizmu. W końcu jest „wolna”. Może w ten sposób
podkreślić swoją odmienność w stosunku do tych rzeczy, które były bądź nie były
praktykowane przez inne pokolenia. W rzeczywistości jednak ta wolność może być
tak samo zniewoleniem (w dążeniu do bycia innym), jak zniewoleniem ku tradycji
może być tzw. legalizm, który odrzuca.
Tak więc można być
legalistą w dążeniu do nie bycia legalistą. Głównym jednak wyzwaniem obecnie
jest wiedzieć, co oznacza to słowo i czy aby na pewno używając go, używam go w
biblijnym kontekście.
John Piper
Tłumaczenie: Miszael
Źródło: http://www.desiringgod.org/interviews/can-we-be-legalistic-about-not-being-legalists