Jesteśmy delikatnymi
śmiertelnikami, ulegającymi różnego rodzaju lękom. Mamy wręcz wbudowaną w
siebie obawę, że bez względu na nasze starania nie poradzimy sobie w trudnych
sytuacjach. Szukamy pewności co do spraw, które budzą w nas największy lęk.
Zakaz, który nasz Pan
wypowiadał o wiele częściej od innych swoich zakazów brzmi: „Nie bójcie się”.
On tak często mówił to wobec swych uczniów i innych napotkanych osób, że zwrot
ten zaczął brzmieć wręcz jak pozdrowienie. Podczas gdy większość ludzi
pozdrawia się wzajemnie słowami „Witam” lub „Cześć”, to pierwsze słowa Jezusa
bardzo często brzmiały: „Nie bójcie się”.
Dlaczego tak było? Być
może Jezus znajdował w tych słowach upodobanie z tej racji, że miał wyraźne
przekonanie, iż wszystkich, którzy przybliżają się do żywego Boga krępuje
głęboko zakorzeniony lęk. Boimy się Jego mocy, boimy się Jego gniewu, a
najbardziej obawiamy się tego, że On nas ostatecznie odrzuci.
Najbardziej potrzebną nam
pewnością jest pewność zbawienia. Chociaż czujemy niechęć do rozmyślania o tym
lub głębokiego rozważania tego, to nawet intuicyjnie wiemy, że najgorszą
katastrofą, która mogłaby na nas spaść byłoby nawiedzenie przez ostateczny,
karzący gniew Boga. Nasza niepewność wzmaga się jeszcze bardziej, bowiem mamy
pewność, że zasługujemy na ten gniew.
Wielu wierzy, że pewność
wiecznego zbawienia nie jest ani możliwa, ani pożądana. Przypisywanie sobie
takiej pewności uznaje się za maskę, za którą kryje się najgorszy rodzaj
arogancji, wręcz szczyt zarozumialstwa.
Mimo to, jeśli Bóg ogłasza, że można posiadać zupełną pewność zbawienia i nawet nakazuje, byśmy o nią zabiegali, to z kolei najgorszym rodzajem arogancji byłoby to, że ktoś temu przeczy lub to zaniedbuje.
W rzeczywistości Bóg
nakazuje nam, byśmy wręcz utwierdzili się w naszym wybraniu i powołaniu: "Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie
umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie" (2 Piotra 1,10).
Nie można usprawiedliwić
zaniedbywania się w spełnianiu tego przykazania. Dotyczy ono kluczowej kwestii.
Pytanie: „Czy jestem zbawiony?” jest jednym z najważniejszych pytań, które
kiedykolwiek mógłbym sobie postawić.
Powinienem znać odpowiedź, muszę znać
odpowiedź. To nie jest błahostka. W oderwaniu od pewności zbawienia, życie
chrześcijanina jest niestabilne. Jest narażone na osłabiające wpływy zmiennych
nastrojów, i otwiera do nas dostęp wilkowi herezji. Postęp w uświęceniu jest
zależny od solidnego fundamentu wiary. Pewność jest cementem tego fundamentu.
Bez niej fundament się wali.
Jak zatem otrzymujemy taką
pewność? Pismo głosi, że Duch Święty daje świadectwo w naszym duchu, że
jesteśmy dziećmi Bożymi. To wewnętrzne świadectwo Ducha Świętego jest zarówno
żywotną sprawą, jak i złożoną. Może ono podlegać poważnym wypaczeniom, może być
mylone z subiektywizmem i zwodzeniem samego siebie. Duch Święty daje swoje
świadectwo wraz ze Słowem Bożym i przez to Słowo, lecz nigdy nie dzieje się to
przeciwko Słowu lub bez Słowa Bożego.
Skoro ktoś może mieć
fałszywą pewność zbawienia, to tym pilniejszą sprawą jest zabieganie o
świadectwo Ducha w Słowie Bożym i przez Słowo. Fałszywa pewność zazwyczaj
wypływa z wadliwego zrozumienia zbawienia. Jeżeli ktoś nie rozumie, jakie są
niezbędne warunki zbawienia, to jego pewność będzie w najlepszym wypadku
optymistycznym domysłem.
Dlatego nalegamy, że
właściwa doktryna jest kluczowym elementem w nabywaniu solidnej postawy
pewności. Może to być nawet niezbędny warunek, lecz w żadnym wypadku nie jest
to wystarczający warunek. W oderwaniu od zdrowej doktryny będziemy mieli
niewłaściwe zrozumienie zbawienia. Jednakże zdrowe pojmowanie zbawienia nie
jest żadną gwarancją, że my posiadamy to zbawienie, które już pojmujemy w
zdrowy sposób.
Jeśli myślimy, że Biblia
naucza uniwersalnego zbawienia, to możemy nabyć fałszywego poczucia pewności,
rozumując w następujący sposób: Każdy człowiek jest zbawiony. Jestem
człowiekiem, zatem jestem zbawiony.
Albo inaczej, możemy
myśleć, że zbawienie osiągamy dzięki naszym dobrym uczynkom, ulegając dalszemu
zwiedzeniu, iż mamy takie dobre uczynki, co wzbudzi w nas fałszywą pewność
zbawienia.
Chcąc mieć zdrową pewność,
musimy rozumieć, że nasze zbawienie opiera się wyłącznie na zasłudze Chrystusa,
która jest odnoszona do nas, gdy przyjmujemy Go w autentycznej wierze. Jeśli
już to rozumiemy, pozostaje do wyjaśnienia pytanie: „Czy ja mam taką
autentyczną wiarę niezbędną do zbawienia?”.
I znowu trzeba właściwie
zrozumieć i przeanalizować dwie sprawy. Pierwsza jest doktrynalna. Musimy mieć
jasne pojęcie o tym, co składa się na autentyczną, zbawiającą wiarę. Jeżeli
uważamy, że zbawiająca wiara istnieje w próżni, nigdy nie wydając owocu w
postaci uczynków posłuszeństwa, to pomyliliśmy zbawiającą wiarę z martwą wiarą,
która nie może nikogo zbawić.
Drugie wymaganie wiąże się
z trzeźwą analizą naszego życia.
Musimy zbadać siebie, by przekonać się, czy w naszym życiu widoczny jest owoc odrodzenia.
Czy mamy prawdziwą miłość do
biblijnego Chrystusa? Jedynie odrodzona osoba posiada rzeczywistą miłość do
rzeczywistego Jezusa. Następnie musimy zadać sobie trudne pytanie: „Czy w moim
życiu manifestuje się owoc uświęcenia?”. Moją wiarę sprawdzam na
podstawie moich uczynków.
To ostatnie pytanie
nazywam trudnym z różnych powodów. Możemy stracić pewność, jeśli za sprawdzian
uznamy doskonałe posłuszeństwo. Taka wątpliwość nasila się z powodu ataku w
postaci oskarżeń ze strony szatana przeciwko nam. Szatan lubuje się w
podkopywaniu prawdziwej pewności chrześcijanina.
Z drugiej strony możemy
zwodzić samych siebie, patrząc na nasze uczynki w przekonaniu o naszej
nadzwyczajnej dobroci i szukając cnoty w samych sobie, podczas gdy jej tam nie
ma. Przestroga Pana budzi w nas lęk:
"W owym dniu wielu mi
powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim
nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy
im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie
bezprawie" (Mateusza 7,22-23).
Prawdziwa pewność opiera
się na zdrowym pojmowaniu zbawienia, zdrowym pojmowaniu usprawiedliwienia oraz
zdrowym rozumieniu samych siebie. We wszystkich tych sprawach mamy pociechę i
wsparcie Ducha Świętego, który objawia nam sens Pisma Świętego, który pracuje w
nas, byśmy wydawali owoc uświęcenia, i który daje świadectwo naszemu duchowi,
że jesteśmy dziećmi Bożymi.
R. C. Sproul
Źródło: http://www.ligonier.org/blog/insecurity-assurance-salvation/