„Umiłowani, podejmując
usilne starania, aby pisać wam o wspólnym zbawieniu, uznałem za konieczne
napisać do was i zachęcić do walki o wiarę raz przekazaną świętym” (Jud 1:3)
Kiedy kilka tygodni temu
ktoś starał się zaatakować moje dziecko, zacząłem zastanawiać się nad kwestią
walki w życiu chrześcijanina. Dzięki Bogu sytuacja zagrożenia okazała się tylko
próbą charakteru i w praktyce mogliśmy doświadczyć prawdy, o której pisał
psalmista: „Bogu ufam, nie lękam się; Cóż mi może uczynić człowiek?” (Ps
56:12). Często w naszym życiu jest tak, że praktyka i autentyczne przeżywanie
rzeczywistości pokazuje kim tak naprawdę jesteśmy. Człowiek zdrowy nie będzie
myślał o kwestii uzdrowień. Poczucie bezpieczeństwa sprawia, że nie za wiele
myślimy o Bożej ochronie. Jak mamy zachować się gdy ktoś atakuje to co jest dla
nas najcenniejsze? Bronić się? Kontratakować? A może zastosować zasadę biernego
oporu? Tego typu rozważania są dla nas abstrakcją do momentu kiedy nie stają
się częścią naszego życia.
Dla nas jako chrześcijan
Jezus Chrystus jest najcenniejszym skarbem. Jest naszym Królem i Panem. Miłość
jaką Chrystus żywi względem swojego ludu nieustannie zachęca nas do tego aby
usilnie zabiegać o to aby tylko Jemu się podobać. On jest naszym Wodzem i
Autorem naszego zbawienia (Hbr 2:10). Miłując Chrystusa jesteśmy posłuszni Jego
słowu (J 14:24; 1J 2:5) gdyż pomimo usilnych starań wielu współczesnych
chrześcijan, nie można oddzielić osoby Jezusa od Jego słowa. Ten kto nie
zachowuje Jego przykazań, a jednocześnie nazywa siebie naśladowcą Jezusa jest
zwykłym kłamcą, w którym nie ma prawdy (1 J 2:4).
Jak już pisaliśmy wcześniej
żyjemy w dobie kościoła, w którym Boża prawda staje się przedmiotem dyskusji,
dywagacji akademickich a nawet, w skrajnych przypadkach, zwykłego bluźnierstwa.
Osoba Jezusa Chrystusa i Jego dzieło jest obiektem coraz większego ataku ze
strony bezbożnych ludzi. Boże Słowo jest kwestionowane a Jego autorytet
wyszydzany przez ludzi, którzy w myśl idei postmodernistycznej rzeczywistości
zaprzeczają istnieniu jakiejkolwiek prawdy. I nie mówimy tutaj o świecie, w
którym rządzi bóg tego świata. Mówimy o ludziach, którzy nazywają siebie samych
chrześcijanami. Juda skierował swoje wezwanie do Kościoła. Odezwę nawołującą do
podjęcia walki o wiarę, która została raz na zawsze przekazana świętym. Jego
poselstwo jest niezwykle aktualne w naszych czasach.
Co to znaczy podjąć walkę o wiarę?
Walka
J.C. Ryle pisał wiele lat
temu, że każdy kto narodził się na nowo automatycznie zaciągnął się do Bożej
armii. W momencie kiedy dobry Bóg wyrwał nas z królestwa ciemności i przeniósł
do królestwa światła swojego umiłowanego Syna, staliśmy się uczestnikami międzyplanetarnego
konfliktu. To nie jest zwykła wojna, którą znamy z historii
powszechnej tego świata. To konflikt duchowy toczący się w odrębnej
rzeczywistości, z której na co dzień nie zdajemy, lub nie chcemy zdawać sobie
sprawy. Jednakże Biblia wyraźnie wskazuje, że każdy wierzący
chrześcijanin jest uczestnikiem prawdziwej walki duchowej.
Żyjemy w dobie kościoła,
który przypomina zbór w Laodycei. Patrząc na współczesne środowiska
ewangeliczne możemy założyć że „jesteśmy nędzni, pożałowania godni, biedni,
ślepi i nadzy” (Obj 3:17). Zanim czytelniku obruszysz się na te słowa spójrz
uważanie na to co dziś nazywamy chrześcijaństwem. Zobacz nauki ewangelistów
sukcesu, spójrz na ewangelię głoszoną zgodnie z teoriami psychologii, nie
zapominaj o ekumenicznych tendencjach próbujących łączyć światłość z
ciemnością; dodaj do tego poselstwo o panowaniu Kościoła i nowej rasie
chrześcijan wypełnionych mocą... mam wymieniać dalej? Odchodząc od Prawdy
Bożego Słowa pozbawiliśmy się Chrystusa.
Spójrz, prawdziwe chrześcijaństwo
to walka. Żyjemy w czasach gdzie nasze kościoły wypełnione są nominalnymi
chrześcijanami. Pełno u nas ewangelicznych humanistów, których wiara jest
intelektualną zgodą a nie poświęceniem życia! Wiemy jaką cenę niesie za sobą
uczniostwo i dlatego nie poddajemy się biblijnemu autorytetowi. W życiu wielu
chrześcijan nie zaobserwujesz walki, wysiłku, samozaparcia, dyscypliny,
radykalnego poświęcenia w służbie czy też ofiarnej, wykraczającej poza ludzki
rozsądek miłości.
Zamieniliśmy chrześcijaństwo
w dochodowy biznes, sposób na życie, tanią rozrywkę, albo pustą aktywność
religijną pozbawioną prawdziwej duchowości. Jesteśmy powołani aby być
żołnierzami Chrystusa. Nie żadną armią, która ma zdobyć władzę w tym świecie i
ustanowić dla Jezusa królestwo. Nie o czymś takim pisał apostoł Paweł, kiedy
zachęcał Tymoteusza do znoszenia trudu, który czeka go jako dobrego żołnierza
Jezusa Chrystusa (2 Tym 2:3). Nie możemy być ludźmi, którzy oczekują zbawienia
bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Nie możemy być dziećmi w myśleniu, które
sądzą, że w czasie łaski nasze życie będzie wolne od wszelkich trudów i
cierpienia. W czasach ewangelistów sukcesu i orędowników taniej łaski znacząco
obniżyliśmy standardy ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Nie tylko zadowoliliśmy
się spełniając swoje religijne minimum, ale również oczekujemy obfitości
błogosławieństwa, które na mocy rzekomych praw duchowych mają nam być
gwarantowane.
Czas wojny
Mentalność czasu wojny
zmienia nasze myślenie. Pozbywamy się złudzeń, które za wszelką cenę chcą
widzieć pozytywną rzeczywistość, nie wymagającą ponoszenia ofiar. W dobie
ewangelistów sukcesu, którzy w drogich garniturach będą obiecywać nam luksusowe
życie a nie żołnierskie standardy, określone przez czas wojny, możemy z
łatwością ulec temu przyjemnemu zwiedzeniu. Ja sam przez długi czas byłem
człowiekiem, który ze stanu „spokoju” uczynił sobie bożka, oddając mu
cześć. Za wszelką cenę nie chciałem przyjąć do wiadomości, że jako
chrześcijanin stałem się częścią piątej kolumny w świecie, który za wszelką
cenę będzie chciał mnie zniszczyć. To nie jest popularne myślenie w czasach
kiedy chcemy zdobyć ten świat dla Chrystusa poprzez różnego rodzaju akcje
społeczne. Kiedy chcemy złożyć ofiarę z Bożej prawdy na ołtarzu bezbożnej
ekumenii. Prawdą jest, że czasami pokój może powstać tylko w wyniku wojny.
Wtedy walka staje się czymś koniecznym.
Koszt
Wojna zawsze kosztuje i
wymaga ofiar. Życie ucznia Jezusa Chrystusa ma swoją cenę, którą jak wiemy nie
wszyscy chcą ponosić. Pisząc te słowa mam przed oczami obrazy ciał zalegających
w kenijskim kampusie uniwersyteckim. Kilka dni wcześniej oglądałem zdjęcia z
Iraku, które na trwałe zapisały się w mojej pamięci. Być może większość z nas
nigdy nie będzie uczestnikami konfliktu z islamskimi ekstremistami, ale czy to
oznacza, że wojna nas nie dotyczy? Chrześcijanin to żołnierz Pana Jezusa
powołany do walki ze światem, ciałem i diabłem. Naśladowanie Chrystusa w tym
upadłym świecie zawsze ma swoją cenę. Każdy kto na poważnie traktuje słowa
Chrystusa o naśladowaniu w cieniu krzyża potwierdzi, że nie zawsze jest to
łatwe. Po nawróceniu dalej musimy walczyć z grzechem.
Naszym potężnym
przeciwnikiem jest świat i nie bez przyczyny Biblia wielokrotnie ostrzega przed
przyjaźnią z nim. Diabeł również nie jest żadną alegorią, ale prawdziwym
przeciwnikiem dążącym do naszego zniszczenia. A czym jest nasze własne „ja”?
Nie zawsze czymś łatwym jest uniżenie siebie samego i przyjęcie postawy sługi.
Prawdziwe uczniostwo jest trudnym procesem, który każdego dnia wymaga składania
ofiary z samego siebie: swoich marzeń, oczekiwań, planów, pozycji itp. Wejście
na wąską drogę wyklucza pojęcie jakiejkolwiek niesubordynacji czy też
częściowego posłuszeństwa wobec tego, którego nazywamy Panem (Kyrios).
Wiara
Nasza chrześcijańska
pielgrzymka wyklucza pojęcie bierności. Często nawet tolerancja jest wynikiem
kompromisu i fałszywie pojmowanej miłości. Pismo wyraźnie mówi, że bez wiary
nie można podobać się Bogu (Hbr 11:6) a 11. rozdział Listu do Hebrajczyków daje
nam wiele świadectw ludzi, których życie było przepełnione nie tylko wiarą ale
i walką. Życie chrześcijańskiego żołnierza również albo będzie wypełnione wiarą
albo będzie skazane na szybką kapitulację. Wszyscy dobrze wiemy, że szatan
chodzi jak lew ryczący, a jego celem jest zniszczenie naszej wiary.
Dziękujmy jednak naszemu
Zbawcy, Dowódcy, który dobrze wie, że jesteśmy zbyt słabi aby poradzić sobie
bez Niego. Bądźmy szczerzy i autentyczni. Wzbudźmy w naszych sercach to
poczucie pustki i głodu, bo wszystko jest lepsze aniżeli apatia, stagnacja i
duchowa martwota.
Pamiętam jak wielkim
błogosławieństwem w moim życiu było poznanie "wojennej mentalności" w
rozumieniu Johna Pipera. Pomógł mi on na nowo uświadomić sobie fakt, że żyjemy
w świecie, w którym trwa nieustanna wojna. Między Chrystusem a szatanem, prawdą
i kłamstwem, wiarą i niewiarą. Stawką w tej wojnie są rzeczy wieczne i dlatego
też jest ona największą batalią jakąkolwiek może sobie wyobrazić umysł ludzki.
Ta walka toczy się nieustannie wokół nas. Każdego dnia jesteśmy uczestnikami
konfliktu i swoimi decyzjami, wyborami mamy wpływ na to jak wygląda przebieg
tej bitwy.
Jest to bardzo ważne, bo ja, podobnie jak Piper, mam tendencję aby o
tym zapominać: "Znam podatność mojego serca na zwiedzenie mentalnością
czasu pokoju, która jest narzucana mojemu umysłowi każdego dnia przez media i
rozrywki. Jesteśmy na wojnie. Bez względu na to czy akcje na giełdzie spadają
czy rosną, bez względu na to czy terroryści atakują czy uciekają, bez względu
na to czy jesteśmy zdrowi czy chorzy. Zarówno przyjemności jak i ból mają w
sobie truciznę, która może nas zabić chorobą pychy lub beznadziei. Ponawiane
biblijne ostrzeżenie by "być czujnym" oznacza czas wojny. Każdego
dnia potrzebuję tego ostrzeżenia".
Zakończenie
Czytelniku, pamiętaj o tym,
że być chrześcijaninem oznacza być wojownikiem. Nie oczekuj, że w tym
zdeprawowanym i skazanym na zagładę świecie, będziesz wieść lekkie życie, które
obiecują ci najpopularniejsi kaznodzieje. Nie oczekuj, że będziesz zdobywać
całe miasta dla Chrystusa. Nie miej nawet pewności uzdrowienia jeśli cokolwiek
doskwiera twojemu ciału. Surowość i bezkompromisowość konfliktu, w który są
zaangażowani chrześcijanie, może zatrwożyć niejedno serce. Ale czyż Bóg nie to
co słabe wybrał u świata aby zawstydzić mocnych? Uczynił to abyśmy nie ufali
sobie tylko Bogu, którzy wskrzesza umarłych i który poprzez gliniane naczynia
objawił swoją moc.
Soli deo Gloria!
Wędrówka Pielgrzyma
Na koniec chciałbym
przytoczyć fragment z klasyki autorstwa Johna Bunyana, który moim zdaniem
doskonale wkomponowuje się w temat naszych rozważań:
„Potem rozeszła się
wiadomość że i Rycerz Prawdy otrzymał zaproszenie przez tego samego posłańca, a
jako upewnienie, że to wezwanie było prawdziwe, otrzymał słowo, że jego »wiadro
się rozsypało nad zdrojem« (Kazn. 12, 6). Gdy pojął treść poselstwa, wezwał
swych przyjaciół i powiadomił ich o tym, mówiąc: „Idę do domu Ojca mego, a choć
dostałem się tutaj z wielką trudnością, ani trochę nie żałuję trudów,
przeżytych zanim się tutaj znalazłem. Miecz mój oddaję temu, kto pójdzie za mną
na pielgrzymkę, a odwagę mą i umiejętność odstępuję temu, który może ją
otrzymać. Natomiast moje blizny i skazy zabiorę ze sobą, aby służyły jako
świadectwo, że staczałem boje w sprawie Tego, który odtąd będzie moją Nagrodą”.
Gdy nadszedł dzień, w którym miał odchodzić, na brzegu rzeki zgromadziło się
wielu, aby go odprowadzić. Wchodząc do wody zwrócił się do nich tymi słowy:
„Gdzież jest, o śmierci, bodziec twój?” A idąc głębiej rzekł: „Gdzież jest
grobie, zwycięstwo twoje?” (1 Kor. 15, 55). A tak przeszedł na drugą stronę,
gdzie na jego powitanie zagrały wszystkie trąby.”
Co mówi Pismo?
"Staczaj dobry bój
wiary, uchwyć się żywota wiecznego, do którego też zostałeś powołany
i złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków” (1Tm 6:12)
"Cierp wespół ze mną
jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa." (2Tm 2:3)
"Przywdziejcie
całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami
diabelskimi." (Ef 6:1)
"Gdyż bój toczymy
nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z
władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich”(Ef
6:12)
"Starajcie się wejść
przez wąską bramę, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść,
ale nie będą mogli." (Łk 13:24)
"Nie mniemajcie, że
przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem
przynieść pokój, ale miecz." (Mt 10:34)
ar