Sozo zostało rozwinięte przez Dawne DeSilve i Terese Liebscher. Innym
liderem, nauczycielem i mentorem Sozo jest Randy Clark, który rozpoczął
dziwaczne manifestacje, rzekomo Ducha Świętego, w Toronto Aiport Vineyard. W
1997 roku Clark spotkał się z osobami z kościoła Bethel i prowadził wraz ze
swoim zespołem szkolenie oparte na tzw. modelu „wyzwolenia” pochodzącym z
Argentyny. Program „10 kroków” opracowany przez Clarka jest zmodyfikowaną
wersją programu stworzonego przez pastora Pablo Bottariego, który przez wiele
lat był odpowiedzialny za prowadzenie namiotu wyzwolenia podczas krucjat
ewangelizacyjnych Carlosa Anacondia.
Dawna DeSiliva uczestniczyła w szkoleniu zorganizowanym przez Clarka.
Zaczęła stosować w praktyce zdobytą wiedzę, a widząc zadziwiającą różnicę w
„poziomie wolności” ludzi, za których się modliła, założyła służbę Sozo,
stanowiącą zbiór doświadczeń Clarka połączony z narzędziami Theophostic oraz
metod opracowanych przez dr Aiko Hormann z Hormann Ministry.
Zapoznając się z materiałem promocyjnym jednej z konferencji poświęconych
tej nowatorskiej metodzie uzdrawiania, mogliśmy przeczytać, że: „Sozo to
służba uzdrowienia wewnętrznego i uwolnienia. Służba Sozo jest prosta, szybka,
prowadzona przez Ducha i skuteczna. Sozo dociera do sedna sprawy w ciągu kilku
minut, a nie przez lata. Sozo pomaga uzdrowić relacje z Bogiem, co umożliwia
wypełnienie swojego powołania”.
Metodyka pracy Sozo narodziła się w Bethel Church w Reeding, w Kalifornii,
w kościele Billa Johnsona, chociaż jak możemy przeczytać na ich stronie, zespół
Sozo nie składa się z pracowników kościoła Bethel (kościół Bethel znany jest z
wielu niebiblijnych manifestacji, takich jak: pióra aniołów, złoty pył, „chmura
chwały”, spadająca manna oraz całkowicie niezrozumiałe praktyki Grave Sucking).
Na oficjalnej stronie służby czytamy, że Sozo nie jest sesją poradnictwa
(doradczą), ale czasem komunikacji z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Co do nazwy
technicznej podobno z powodów prawnych nikt nie nazywa tego doradztwem ani też
terapią a zamiast tego używa się określenia o szerokim znaczeniu: „modlitwa
uzdrowienia”. Mark Dinsmore ze służby The Berean Call, zwraca naszą uwagę,
że chociaż służba Sozo rozpoczęła się w Bethel Church to jednak swoje początki
wywodzi z korzeni argentyńskich przebudzeń, doświadczeń kilku kościołów oraz
wielu innych osób. Sozo jest bardziej wynikiem ewolucji metod i form
wewnętrznego uzdrawiania aniżeli nowatorskim pomysłem ludzi z kościoła Bethel.
Badając rodowód oraz genezę powstania tej służby, Dinsmore stwierdza, że
jest ona niezwykle elastyczna, plastyczna i przede wszystkim otwarta. Co
ciekawe osoby zajmujące się tą posługą twierdzą, że będzie ona w dalszym ciągu
się rozwijać. Osobiście czujemy się zobligowani do sformułowania pytania: jak
się będzie rozwijać? Czy Słowo Boże się zmienia? A może też historia Sozo
przekona nas do tego, że jej techniki są stworzone przez człowieka i nie
wynikają z natchnienia Bożego, które pozostaje czymś całkowicie niezmiennym.
Sozo pomimo roszczeń jakoby było służbą opartą na biblijnych zasadach,
zbudowane jest w oparciu o rozwiązywanie i odkrywanie problemów zakopanych w
przeszłości, a które blokują rozwój duchowy człowieka. Problemy rzekomo ukryte
są w podświadomości jednostki oraz w jej wspomnieniach i muszą zostać
zdefiniowane przy pomocy regresji pod nadzorem terapeuty Sozo. Oczywiście osoba
posługująca jest przekonana, że cały proces jest prowadzony przez Ducha
Świętego. T.A.McMahon rozważając założenia Sozo, zastanawia się czy to nie jest
kolejny przykład uduchowionej psychoterapii, prowadzonej przy pomocy technik
zaczerpniętych z okultyzmu.
CO TO JEST SOZO?
Sozo, według jej propagatorów, jest służbą w kościołach ewangelicznych, w
ramach której pomaga się uzdrawiać osoby ze skutków zranień i grzechów, a także
uwalniać ich z sideł demonicznej działalności poprzez odnalezienie kłamstw z
przeszłości, blokujących obecną relację z Bogiem. Służba ta ma na celu
przywrócenie ludzi do relacji z Bogiem i prowadzenia bardziej owocnego i
satysfakcjonującego życia.
Jej zwolennicy twierdzą, że rozpoczęła się ona już w czasach Jezusa, który
według nich stworzył jej fundamenty poprzez modlitwę i uwalnianie ludzi.
Greckie słowo „Sozo”, od którego
wzięła swoją nazwę, oznacza: uratować, zachować, ocalić, leczyć – a to
wystarczające podstawy legitymizujące ich działania. Biblijną podstawą służby
Sozo są najczęściej fragmenty z 61 rozdziału księgi Izajasza, a także Psalm 91
oraz 1 List Jana (3,5-9). Odział służby Sozo na Florydzie jest na tyle uczciwy,
że przyznali: „wewnętrzne uzdrawianie” nie jest biblijne. Jednakże chwile potem
wskazują na szereg kompletnie wyrwanych z kontekstu wersetów, mających jakoby
potwierdzać to, co Bóg robi podczas ich sesji. Wiarygodność wszelkich
służb, teorii, doktryn, nauk itp. zbudowanych na pojedynczych fragmentach
pozostaje w ogromnej wątpliwości.
CEL SOZO
Osoby zaangażowane w tę służbę twierdzą, że wynika ona bezpośrednio z dwóch
głównych celów misji Jezusa. Ich zdaniem Jezus przyszedł na ziemię aby zabrać
nasze grzechy (a także rezultaty grzechów innych ludzi w naszym życiu) a także
aby zniszczyć dzieła diabelskie. Praktycy Sozo są przekonani, że ich służba
jest bezpośrednio prowadzona przez Ducha Świętego oraz że Pismo wyraźnie
stwierdza, że nieprzyjaciel wykorzystuje nasze rany i grzechy, aby trzymać nas
w niewoli. Szatan ma mieć rzekomo dostęp do naszego życia poprzez „otwarte
drzwi”. Celem służby Sozo jest odnalezienie tych drzwi oraz ich zamknięcie, co
w rezultacie usunie prawo diabła do naszego życia, a my staniemy się wolni. Na
jednej ze stron internetowych zajmujących się tą służbą czytamy, że Sozo jest
odpowiedzią na nasze problemy z depresją, lękiem, poczuciem beznadziejności,
utratą duchowego celu lub wizji, traumatycznych przeżyć związanych ze stratą
kogoś bliskiego. W skrócie: Sozo według wspólnoty Bethel jest odpowiedzią na
wszystkie problemy, które jako człowieka żyjącego w skażonym grzechem świecie,
mogą być normalną częścią twojego życia.
Celem Sozo jest również tworzenie kolejnych zespołów, które wykorzystując
opracowaną metodykę uzdrowienia z kościoła Bethel, będą rozprzestrzeniać ją w
innych częściach świata. Na jednej ze stron poświęconych służbie Sozo czytamy,
że: „Każdy człowiek na tej planecie musi być połączony z Bogiem Ojcem, a
także być wolnym od ran i kłamstw, które trzymają go z dala od zrealizowania
Bożego przeznaczenia dla ich życia”.
W tym miejscu musimy uświadomić sobie, że nie można oddzielić służby Sozo
od innych dziwnych zjawisk, mających miejsce w kościele Bethel.
Rozprzestrzeniając posługę Sozo automatycznie szerzy się filozofię i wypaczoną
teologię Billa Johnsona. A to wszystko dlatego, że Sozo to „Lifestyle” – „droga
naszego życia, po której możemy chodzić w wolności”. Ma to ogromne znaczenie,
gdyż wiele źródeł podaje, że służba Sozo obecna jest w ponad 80% krajów na
świecie. To wszystko stanowi o ogromnym wpływie kościoła Bethel na dzisiejsze
chrześcijaństwo. Wraz z Sozo przyjmuje się styl życia Bethel. Dawna DeSiliva w
jednym z wywiadów powiedziała, że osoby przyjeżdżające na szkolenie do kościoła
Bethel automatycznie zapoznają się z czymś więcej aniżeli z samymi założeniami
technicznymi służby Sozo. Są włączane w coś, co DeSiliva określiła mianem
„kultury Bethel”. W momencie kiedy instruktorzy Sozo udają się do
poszczególnych wspólnot w celu prowadzenia spotkań poświęconych wewnętrznemu uzdrawianiu,
przywożą również ze sobą „kulturę Bethel”.
Cytując kolejny materiał promocyjny Sozo czytamy: „Pragnieniem
usługujących Sozo jest sprawienie, by nasza relacja z Bogiem była bogatsza i
abyśmy wypełnili swoje powołanie, sprowadzając niebo na ziemię”. „Kiedy niebo nawiedza ziemię” to tytuł
bardzo popularnej książki pastora kościoła Bethel, Billa Johnsona. Recenzując
tę publikację, Bob Dewaay stwierdził: „Mój wniosek nie jest zbyt szorstki:
ten ruch tak naprawdę nie jest z nieba pomimo, że twierdzi inaczej. Wielu
młodych ludzi jest oszukiwanych przez niego. Potężne doświadczenia w
chrześcijańskim kontekście tworzą silny eliksir, który paraliżuje teologiczne
zmysły. Wiem to ponieważ w młodości zostałem wciągnięty w podobny ruch budowany
na doświadczeniach, które przezwyciężały biblijną egzegezę. Na szczęście Bóg
uratował mnie i poprowadził przez Pisma do prawdziwej ewangelii. Może wielu
spośród tych, którzy są w szponach tego fałszywego odrodzenia religijnego
zostanie zachowanych podobnie jak ja”. W przypadku chrześcijaństwa znany
slogan „zjedz mięso – wypluj kości” jest tak naprawdę całkowitym zaprzeczeniem
nauki apostolskiej. W pierwszym Kościele obowiązywał program „zero tolerancji
dla fałszywych nauczycieli i fałszywych nauk”. Przyjmując materialne i duchowe
wytwory "kultury Bethel" przyjmujemy mieszaninę teologicznej trucizny
połączonej z pseudo duchowością opartą na emocjonalnych przeżyciach.
JAK TO WYGLĄDA?
Przyglądając się tej służbie, prowadzonej w USA można stwierdzić, że według
deklaracji składanych przez osoby w nią zaangażowane, jednym z jej podstawowych
celów jest zbliżenie człowieka do Boga Ojca, Jezusa i Ducha Świętego. Sozo ma
stanowić pomoc, która umożliwi człowiekowi bliższą społeczność z Bogiem.
Czytając teksty promujące tę służbę, można natrafić na argumenty, mające
wskazywać, że osoby prowadzące tę posługę są wykwalifikowane w niesieniu innym
pomocy, aby mogli oni spotkać się ze swoim Bogiem. Członkowie zespołów, tak jak
wszyscy świeccy psychologowie i psychoterapeuci, posiadają specjalne
certyfikaty a raz w roku jeżdżą na Sozo Summit, do kościoła Bethel – punktu
centralnego całej służby Sozo. Wielokrotnie w materiałach poświęconych tej
służbie znajdziemy powtarzającą się informację, że Sozo nie jest sesją doradczą
(terapeutyczną) ale czasem obecności z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Wbrew
pozorom jest to bardzo ważna informacja, o czym będziemy mogli przekonać się w
dalszej części materiału.
Oficjalna strona Sozo wymienia sześć narzędzi, które są wykorzystywane
przez zespół w czasie posługi:
Drabina Ojca – dobre narzędzie dla niespełnionych potrzeb i niebożych przekonań
dotyczących wiary. Weryfikuje nasze spojrzenie na Boga Ojca, Jezusa i Ducha
Świętego oraz ukazuje ich prawdziwy charakter. Służy ono również wyjaśnieniu związku
pomiędzy zranieniami i kłamstwami, które wynieśliśmy z dzieciństwa.
Cztery Drzwi – narzędzie do rozwiązania kwestii grzechu i demonicznej presji. Dobry
sposób, aby przeprowadzić weryfikację życia przyglądając się czterem kategoriom
grzechu:
- strachu – obawa przed tym, że nasze potrzeby nie będą zaspokojone,
- nienawiści - niechęć, gorycz, złość, wściekłość,
- grzechu seksualnego – relacje seksualne poza przymierzem małżeńskim,
- okultyzm – poszukiwanie wiedzy, siły oraz kontaktu z mocami nadprzyrodzonymi
innymi od Boga.
Obecność Jezusa – bardzo dobre narzędzie polecane szczególnie w przypadku pracy nad
zranieniami. Ukazuje również zależność pomiędzy bólem, który odczuwamy, a
kłamstwem w które wierzymy.
Ściana – dobry sposób, który pomaga osobie wyobrazić to, co trzyma ją z dala od
Boga i w jaki sposób można usunąć tę przeszkodę z drogi prowadzącej do
wolności. Negatywna blokada w duszy, która utrudnia przepływ Bożej miłości.
Mechanizmy spustowe – zaproszenie Jezusa do sytuacji w przeszłości, aby ten
dokonał naszego uzdrowienia.
Boskie edytowanie - potencjalnie dobre narzędzie w przestawieniu umysłu
na nowe ścieżki myślowe
Ostatnie z trzech wymienionych narzędzi zaawansowanych zostały określone
przez Dawne DeSilve jako „praca z pamięcią”. Zapamiętajcie to określenie, gdyż
jest ono niezwykle istotne. Analizując wskazane narzędzia i w myśl głównych
założeń teoretycznych służby Sozo, można stwierdzić, że: „Za pomocą tych
wszystkich narzędzi i pracy Ducha Świętego rany są uzdrawiane, prawda
objawiona, a drzwi dostępu diabła do naszego życia zamknięte”.
DRABINA OJCA
Drabina jest komputerowym diagramem sekwencji działań, umożliwiającym
przeprowadzenie wywiadu z klientem. Został on zaprojektowany aby ujawnić to co
jest opisywane przez świeckich psychologów oraz chrześcijańskich doradców jako
„ojcowskie zranienia”. W instrukcji Sozo, Andy Reese wyjaśnia, że usługę
zaczyna się od zachęty, aby klient wyobraził sobie Boga Tatusia, albo prosi się
Tatusia, aby dał obraz samego siebie osobie, której udzielana jest posługa.
Dalej Reese mówi, że możemy zadawać pytania w stylu: „Jaki obraz pojawia się
w twojej wyobraźni kiedy mówię Bóg Ojciec?”.
Dinsmore w swojej analizie Sozo wskazuje, że jest to wyraźne pogwałcenie
Bożych przykazań, które Bóg dał Mojżeszowi. Nas jednak szokuje podobieństwo
tego schematu do klasycznego modelu psychoterapii, a także brak jakiegokolwiek
biblijnego uzasadnienia podobnych praktyk. Z biblijnego puntu widzenia (a taki
powinien z definicji cechować ludzi rzekomo opierających swoją służbę na
Biblii) takie działania są po prostu niedorzeczne. Próbowaliście kiedyś
wyobrazić sobie Boga? Abstrahując już od nieposłuszeństwa Słowu Bożemu, ale czy
naprawdę jesteśmy tak naiwni wierząc w skuteczność tego rodzaju praktyk? W
dodatku cały czas jesteśmy przekonywani o autentycznym prowadzeniu całej
posługi przez Ducha Świętego. Zadziwiające. Każda próba wyobrażenia sobie Boga
Ojca jest z góry skazana na porażkę. Nie możemy być tak łatwowierni ulegając
pokusie stworzenia w naszym umyśle obrazu Boga, którego istota przewyższa
wszystko co jesteśmy w stanie pojąć naszym ograniczonym umysłem.
Dalej posługujący pyta czy obraz Boga jest dobry czy też zły. Jeśli jest on
dobry, to klient jest zachęcany do mówienia (wyraźnie lub cicho) do
„wyobrażenia” Boga Tatusia a także do zadawania pytań w stylu: „Co o mnie
myślisz?”. Jeśli klient ma negatywny obraz Boga to moderator, stosując
narzędzia Sozo, musi odnaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy.
Osoba
Trójcy
|
Człowiek
|
Rodzina
|
Bóg Ojciec
|
Tożsamość/
Opiekuńczość/
Zaopatrywanie
|
Ojciec
|
Jezus
|
Współczucie/
komunikacja
|
Rodzeństwo/przyjaciele
|
Duch
Święty
|
Komfort/pocieszenie
Wychowywanie/czuwanie
nauczanie
|
Matka
|
Chyba nikogo kto chociaż raz w swoim życiu przeczytał całą Biblię, lub
chociaż sam Nowy Testament, nie trzeba przekonywać, że nie znajdziecie
biblijnego uzasadnienia wyżej przedstawionego schematu. Są to idee i pomysły
zaczerpnięte ze współczesnej psychologii, która przekonuje nas jak wielką rolę
odgrywa akceptacja ze strony ojca w dzieciństwie lub też, że osoba matki jest
podstawowym źródłem poczucia bezpieczeństwa i komfortu, co w latach późniejszych
ma przełożenie na funkcjonowanie człowieka w życiu dorosłym. Sama Liebscher
stwierdziła, że Drabina Ojca powstała na podstawie nauczania o potrzebach i
lękach prowadzonego przez jednego z pracowników Bethel podczas szkółki
niedzielnej. Jeśli z uwagą śledziliście wszystkie zamieszczone do tej pory
części opracowania "Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy
okultyzm?", to powinniście zauważyć, że już Carl Jung proponował
wprowadzenie „archetypu” (jako części nieświadomości zbiorowej wspólnej wszystkim
ludziom na świecie), który w późniejszych latach został przekształcony w
pojęcie „wewnętrznego dziecka”. W przypadku kiedy Sozo zaczyna weryfikować
nasze obecne życie, szukając deterministycznych przesłanek w naszej relacji z
bliskimi w dzieciństwie, możemy zauważyć, że o wiele bardziej przypomina to
wywiad psychologiczny aniżeli poradnictwo oparte całkowicie o biblijne
nauczanie. Na poziomie czysto ludzkim nie trudno nam sobie wyobrazić, że ktoś
kto doświadczył zranień ze strony ziemskiego ojca w dzieciństwie, może mieć
problem ze zrozumieniem tego, że Bóg jest naszym Ojcem. Ta idea może wydawać mu
się czystą abstrakcją i nasz cielesny umysł będzie ją rozpatrywał w ludzkich
kategoriach utożsamiając Boga Ojca z naszym ziemskim. Wielu z nas być może miało
ten problem, kiedy nasz ojciec był tak daleki od tego jaki powinien być.
Zobaczmy 1 List do Koryntian 2, 10-16: Kiedy rodzimy się na nowo zaczynamy
dzięki łasce Ducha Świętego postrzegać rzeczy w sposób duchowy, a nie cielesny.
Biblia uczy nas tego, że mamy wierzyć w to, co jest prawdą (co mówi Bóg w swoim
Słowie) a nie skupiać się na tym co myślimy czy też czujemy z ludzkiego punktu
widzenia. Więc nawet jeśli ktoś wyniósł negatywne wspomnienia ze swojego
dzieciństwa, to one w żaden sposób nie muszą być przekładane na teraźniejszą
społeczność z Bogiem, a już tym bardziej nie determinują one naszego stosunku
do Boga czy też grzechu. Nasi ziemscy rodzice podobnie jak i my, są tylko
grzesznikami i jako ludzie zawodzili, zawodzą i będą zawodzić. Psychologiczne deliberacje
są pełne tego typu odniesień, o których Biblia nie wspomina nawet słowem. W
zdecydowanej większości ludzka mądrość sprzeciwia się Bożej mądrości. Tak też
jest w tym przypadku, a dziecko Boże powinno wierzyć w to, co jest napisane w
Biblii (zob. J 3,16; Ps 27,10; Oz 11,4) a nie upatrywać złudnej nadziei w
ludzkich teoriach. Ponadto wydaje się czymś dziwnym, że chociażby braki w
relacji z matką, są łączone z naszymi problemami z Duchem Świętym. Podobnie
musimy pamiętać, że Bóg Ojciec w takim samym stopniu bierze udział w naszym
wychowywaniu, jak i Duch Święty, który nas zaopatruje (zob. Prz 3,12 Hbr 12,
6-11).
Taki podział poszczególnych „funkcji” czy też „działań” każdej osoby
Trójjedynego Boga nie ma żadnego biblijnego uzasadnienia. Nie zapominajmy, że
to my jesteśmy stworzeni na Boże podobieństwo, a nie Bóg na nasze.
Uporządkowanie i zaszufladkowanie którejkolwiek z osób Trójjedynego Boga jest
nieporozumieniem i świadczy jedynie o braku duchowego zrozumienia istoty Boga.
CZTERY DRZWI
Co więcej, cała Biblia przekonuje nas do tego, że grzech jest grzechem.
Część z nas w dalszym ciągu posiada pozostałości po rzymskokatolickiej
mentalności, która bardzo często ułatwia nam klasyfikowanie grzechów na większe
i mniejsze. Biblia jednak mówi o czymś innym. Klasyfikacja grzechów
zaproponowanych przez służbę Sozo jest czymś niezrozumiałym. Pierwszym grzechem
była pycha, kiedy to Lucyfer zbuntował się przeciwko Bogu. Drugi grzech Adama i
Ewy to nieposłuszeństwo. Dalej w kolejności był Kain, który zabił swojego
brata. Czy jego grzech jest czymś mniejszym w oczach Bożych aniżeli
niemoralność seksualna? (morderstwo nie zawsze wiąże się z nienawiścią, zobacz
chociażby historię Dawida i Batszeby. Śmierć Uriasza była wynikiem kalkulacji i
egoistycznego myślenia Dawida, a nie nienawiści do swojego żołnierza. Zresztą,
czy kogokolwiek z was trzeba przekonywać, że człowiek jest jedyną istotą, która
zabija dla przyjemności?).
Do dnia dzisiejszego ludzka duma nie pozwala człowiekowi przyjąć do
świadomości, że jest grzesznikiem zasługującym na śmierć, a nasze
nieposłuszeństwo Bogu jest widoczne w każdym obszarze życia. Dla Boga
nieposłuszeństwo jest takim samym grzechem jak czary (1 Sam 15,23). Każdy
grzech jest jednakowy w oczach Bożych i nie ma żadnych Czterech Drzwi czy
czterech kategorii szczególnych grzechów. Ciekawym jest, że służba Sozo
prowadzona w Kansas City przez Annie Schumacher wprowadziła „nowe drzwi”
określane jako: „morderstwo”. Czyli zgodnie z założeniami, służba ta cały czas
się rozwija i ewoluuje. Czyżby Duch Święty, który powołał tę służbę zapomniał
dołożyć kolejnych drzwi?
Służba w Kansas City działa przy IHOP (Międzynarodowy Dom Modlitwy założony
przez Mike'a Bickle'a). IHOP jest nową formą starego zwiedzenia o nazwie Ruch
Późnego Deszczu. Dodajmy, że bardzo niebezpiecznego zwiedzenia. Czy ta
korelacja nie jest ciekawa i zastanawiająca? Jeszcze ciekawsza jest historia
Annie Schumacher. Patrząc na jej życiorys można stwierdzić, że świecka
psychologia na pewno nie jest jej obca. Co więcej była jedną z liderek Vineyard Christian
Fellowship, sieci zborów założonych przez Johna Wimbera, do której należało
między innymi Toronto Airport, z którym mieliśmy do czynienia z tzw. „Toronto
blessing”. Pani Schumer jest również członkiem International Association of
Theophostic Ministers, co po raz kolejny wskazuje nam że Sozo nie jest żadną
nowością, ale zmodyfikowaną wersją wcześniejszego doświadczenia w ramach służby
wewnętrznego uzdrawiania w USA. Była również zaangażowana w katolickiej odnowie
charyzmatycznej. Nie udało nam się znaleźć osobistego świadectwa, informacji o
nawróceniu czy też chrzcie. Zamiast tego jest długa lista osiągnięć i
posiadanych kwalifikacji, które rzekomo mają ją predestynować do służby. Kończąc
jej wątek chcemy jeszcze zwrócić uwagę na jeden fakt, który naszym zdaniem ma
duże znaczenie. Otóż jej służba, w którą jest obecnie zaangażowana, powstała w
wyniku "wspaniałego" doświadczenia, które przeżyła w kościele Bethel
Billa Johnsona. Początkowo była prowadzona w domu, który został nazwany Sozo
Healing House. Obecnie nazwa jej służby prowadzona przy IHOP, brzmi Sozo
Foundations. Betsy Kylstra, założycielka służby Odnowy Fundamentów przekazała
proroctwo, że dr Annie Schumacher założy właśnie służbę o takiej nazwie.
Wracając do tematu Czterech Drzwi, jest wielką naiwnością wierzyć, że tylko
w tych czterech obszarach ludzie są bardziej narażeni na grzech. Nie
znajdziecie takiego uzasadnienia w Biblii a fragmenty takie jak ten z 5.
rozdziału Listu do Galacjan ukazują nam o wiele szerszy katalog uczynków ciała,
które Biblia jasno określa mianem grzechu. W Biblii nie znajdziemy również
uzasadnienia jakoby każde z tych drzwi mogły mieć korzenie w pokoleniowych
grzechach naszych przodków. Czy w całej Biblii znajdziemy jakieś wskazówki,
sugerujące nam, że to właśnie grzech w tych czterech wyznaczonych obszarach ma
kluczowe znaczenie dla naszego życia duchowego? Narzędzie to zakłada również,
iż drzwi zostają zamknięte (i przypieczętowane krwią Chrystusa) poprzez
przebaczenie tym, którzy przyczynili się do ich otwarcia w naszym życiu. To
również nie jest biblijna koncepcja. Słowo Boże mówi nam wyraźnie, że każdy z
nas za swój własny grzech poniesie śmierć: 5 M 24,16; 2 Krl 14,6; Jer 31,30; Ez
18,20. Przychodząc na ten świat, dziedziczymy po pierwszym Adamie grzeszną
naturę i tylko w Chrystusie możemy szukać ratunku. Grzech nie wymaga
klasyfikacji, ale radykalnego porzucenia i zwrócenia się w kierunku Boga. Ta zasada
działa od 2000 lat z taką samą, niezmienną skutecznością.
„Dlatego pokutujcie i nawróćcie się, aby wasze grzechy były zgładzone”
(Dz 3,19).
OBECNOŚĆ JEZUSA
W rzeczywistości jest to omawiana już przez nas starożytna technika
wizualizacji, której źródła możemy doszukiwać się w szamańskich praktykach i
okultyzmie a nie w Biblii. O tej technice można przeczytać w naszych
wcześniejszych materiałach. Miejmy jednak tę świadomość, że Biblia ostrzega nas
przed manifestacjami fałszywych Chrystusów, za którymi będą stały istoty
diabelskie. To narzędzie Sozo, pomimo zmienionej nazwy, w dalszym ciągu
pozostaje praktyką magiczną, zakazaną przez Słowo Boże. Andy Reese wyjaśnia, że
jeśli klient nie jest w stanie zobaczyć „Jezusa” to istnieje duże prawdopodobieństwo
demonicznej blokady. Dla nas brak obecności tego „Jezusa” świadczy raczej o
Bożym miłosierdziu, a nie o blokadzie. Bóg w sposób suwerenny może chronić
swoje dzieci, które zwiedzione trafiły w miejsce, gdzie dzieją się rzeczy
będące przykładem demonicznych manifestacji (wizualizacja) lub też zwodniczych
projekcji (np. „złoty pył”). Pamiętajmy, że praktykujący wizualizację nie są i
nigdy nie będą prowadzeni przez Ducha Bożego. Ich służba nigdy nie była, nie
jest i nie będzie oparta na Słowie Bożym. Wizualizacja, co już wykazywaliśmy
wcześniej, jest najprostszą drogą do społeczności z demonami i chociażby tylko
z tego tytułu powinnyśmy poddać w poważną wątpliwość całą służbę Sozo.
Posiadamy dość biblijnych dowodów, aby stwierdzić, że za wizualizacją stoi
arcykłamca o wielkim geniuszu, który nieustannie przekształca swoje poselstwo
na różne sposoby – a jednocześnie nie jest zdolny do głoszenia zbawczej prawdy.
Posługa Sozo prowadzona jest poprzez dwie lub trzy osoby. Chociaż jak
twierdzą osoby prowadzące tę służbę, skomplikowany przypadek może wymagać wielu
osób bo „jeśli mamy do czynienia z hordą to również potrzeba hordy”. Przeważnie
wszystko odbywa się w jednym lub kilku spotkaniach, trwających od jednej do
trzech godzin. Na początku spotkania trwały od 3 do 6 godzin, ale jak twierdzą
liderki tej służby, ich działanie się usprawniło i dziś zajmuje to znacznie
mniej czasu.
Jedna osoba prowadzi całą posługę, a pozostałe to wstawiennicy. Sesja Sozo
obejmuje modlitwę oraz wykorzystywanie arkuszu pytań, pomagających odkrywać
kłamstwa w życiu człowieka, a także ukryte warownie. Wszystko jest oczywiście
prowadzone przez Ducha Świętego (który jak twierdzi DeSilva dotyka różnych
miejsc, ale to lider decyduje, w którą stronę należy iść i co zrobić), a w imię
Króla i w Jego autorytecie prowadzi się ludzi do uzdrowienia.
PRZYKŁAD SESJI
Co najmniej godzinę przed sesją członkowie zespołu uczestniczą w tzw. „soaking prayer” – jest to pewien rodzaj
mistycznego odpoczynku w "Bożej obecności". Osoby, które będą poddawały
się posłudze również są zachęcane do uczestnictwa w tym mistycznym obrzędzie
szukania "Bożej obecności". Wszystko to dzieje się w warunkach
sprzyjających kontemplacji: łagodna muzyka, przyciemnione oświetlenie itd. Współcześnie
obserwujemy tendencję odrodzenia mistycyzmu, co stanowi integralną część
filozofii New Age. Wykorzystywanie mistycyzmu w posłudze Sozo otwiera drzwi do
duchowej manipulacji i podważa jej wiarygodność.
W dalszej części członkowie zespołu udają się wraz z osobą, której będą usługiwać,
do osobnego pokoju, przypominającego biuro psychoterapeutów. W przypadku Sozo
oczywiście nie możemy mówić o doradztwie czy też poradnictwie. Jednakże
analizując cały przedstawiony materiał pozostawiamy w ocenie czytelnika,
kwestię ogromnego podobieństwa całej tej służby do usług świadczonych przez profesjonalnych
psychoterapeutów.
Lider zespołu zaczyna zadawać osobie, której udzielana jest posługa,
pytania mające na celu odkrycie wydarzeń z przeszłości, które są przyczyną jej
obecnego stanu. Ma to na celu dotarcie do jednych z Czterech Drzwi (nienawiść,
strach, okultyzm, grzech seksualny), poprzez które szatan ma rzekomo prawo do
naszego życia.
Podczas sesji należy rozprawić się z danymi wspomnieniami oraz pozwolić
Jezusowi, aby ten zamknął dane drzwi, co ma symbolizować nasze uzdrowienie i
powrót do pełnego i efektywnego życia z Bogiem. Warto zauważyć, że podobnie jak
podczas tradycyjnego procesu psychoterapeutycznego osoba, której udzielana jest
pomoc znajduje się cały czas w stanie podwyższonej sugestii. W takiej sytuacji
psychoterapeuta prowadzący terapię ma możliwość moderowania przekonań swojego
pacjenta. Świecki doradca bardzo często podczas sesji będzie starał się
zbudować w pacjencie przekonanie, że jego obecny stan jest wynikiem ran zadanych
mu w przeszłości przez innych ludzi. Krzywda, którą zadali nam ludzie
uformowała nas i nasze dzisiejsze problemy, co doprowadziło nas do gabinetu
psychoterapeutycznego.
Psychologia i psychoterapia przez wielu jest traktowana jako „inna religia”
bo bardzo często podczas takiej sesji możemy z ust osoby prowadzącej spotkanie
otrzymać „rozgrzeszenie”, które uwolni nas od poczucia odpowiedzialności, lęku,
strachu przed konsekwencjami, a przede wszystkim pozwoli przerzucić ciężar
naszych „problemów” (grzech jest pojęciem abstrakcyjnym) na kogoś innego. W
przypadku Sozo, jeśli osoba stwierdzi, że nie ma problemów w relacji z
rodzicami, rodzeństwem i przyjaciółmi, wtedy zachęca się ją, aby opowiadała o
relacjach między członkami rodzin, poszukała ukrytych zranień, kogoś komu nie
przebaczyła itp.
W tym samym czasie drugi członek zespołu uważnie przysłuchuje się i
zapisuje to co w jego mniemaniu Bóg mówi na temat określonych sytuacji.
Nierzadko również występuje „słowo prorocze”, będące integralną częścią posługi
oraz wyrazem autentyczności "Bożej obecności". Służba Sozo nie jest
prowadzona dla par, ale zachęca się aby poszczególni partnerzy indywidualnie
korzystali z posługi. Posługa ta może obejmować również dzieci z jednoczesnym
zastrzeżeniem, że rodzice powinni na ten czas je zostawić i być gdzieś obok.
MODLITWA?
Idźmy dalej. Dawna DeSilva powiedziała, że: „Większość ludzi, których
pytamy do kogo się modlą, odpowiada, że do Boga. I to jest dobre miejsce aby
rozpocząć. My mamy zamiar nauczyć cię korzystać z narzędzi, które umożliwią ci
poznanie całego aspektu Boga: Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego”. To
wszystko brzmi jakby DeSilva odkryła nowy sposób modlitwy, którego Kościół
Chrystusa nie znał do tej pory. Czy biblijny wzór jaki zostawił nam Jezus a
także przykłady modlitw apostoła Pawła zawarte w Piśmie Świętym nie są dla nas
czymś wystarczającym, aby prowadzić życie modlitewne? Dzieci Boże nie
potrzebują opracowanych w kościele Bethel narzędzi, mających umożliwić nam
poznanie "całego aspektu Boga". Biblia jest całkowicie
wystarczalnym objawieniem Bożej woli. Myślenie, że potrzeba nam dodatkowej
nauki i wiedzy, którą posiadają dziś tylko nieliczni, ma silne zabarwienie
gnostyckie, z którym Kościół zmagał się przez wiele wieków.
DLACZEGO PODCZAS SESJI SOZO KLASZCZE SIĘ W DŁONIE?
Szukając odpowiedzi na to pytanie mniemaliśmy, że klaskanie w dłonie będzie
spontanicznym wyrazem uwielbienia dla Boga jak w Psalmie 47. Niestety, nie
pierwszy raz odpowiedzi na to pytanie na próżno nam szukać w Słowie Bożym.
Znajdziemy ją jednak w teoriach dr Aiko Horman, która stwierdziła, że dźwięk
klaśnięcia przerywa sklepienie łukowe fal mózgowych łączących ducha i umysł, a
tym samym uwalnia nas od kłamstwa.
Jest to bardzo ciekawa teoria nie mająca jednak ani żadnych podstaw
naukowych ani biblijnych. Z klaśnięciem w dłonie mamy do czynienia podczas
stanów katalepsji wywoływanych w hipnozie lub w historii narodzenia
współczesnego spirytualizmu w USA, kiedy to siostry Fox wykorzystywały
klaśnięcia w dłonie podczas komunikacji z duchem. Klaśnięcie jest obecne
również w wielu wschodnich medytacjach. Hołd Buddzie oddaje się poprzez
klaśnięcie w dłonie, także ''buddyjska
mantra OM'' zawiera w sobie element klaśnięcia. Również podczas zabiegu
reiki (Kosmiczna Uniwersalna Energia Życia) terapeuta klaskając dłońmi odcina
się od energii i wibracji pacjenta co powoduje rozproszenie się energii
nagromadzonej w dłoniach, a przejętej od swoich klientów.
DLACZEGO TO JEST PŁATNE?
Kurs podstawowy Sozo sprzedawany w USA na płytach DVD kosztuje 105$ plus
10$ instrukcja. Zaawansowany kurs Sozo kosztuje 77$ plus 10$ dodatkowa
instrukcja. Kontynuacja posługi o tajemniczej nazwie Shabar również jest w
sprzedaży za 45 $. Polska strona internetowa poświęcona służbie Sozo również
informuje, że ta usługa jest płatna, a sugerowana wysokość ofiary to 30 zł z
jednoczesnym zastrzeżeniem, że większe ofiary przyjmowane będą z dużą radością.
Natomiast cena za uczestnictwo w ogólnopolskim szkoleniu wahała się od 120 do
150 zł. Koszt usługi Sozo ma według osób zajmujących się tą służbą pokrywać
koszty „tłumaczeń, szkoleń, druków materiałów etc.” Łacińskie „etc” jest
odpowiednikiem polskiego „itd.” co znaczy „i tak dalej”. Osobiście jestem
bardzo ciekaw, co kryje się pod tym stwierdzeniem. Co jeszcze pokrywa koszt
usługi Sozo oprócz rzeczy wykazanych, bo przecież na pewno nie jest to opłata
za wspólną modlitwę z braćmi i siostrami czy też przeżywanie Bożej obecności w
społeczności świętych, prawda?
„Uzdrawiajcie
chorych, oczyszczajcie trędowatych, wskrzeszajcie umarłych, wypędzajcie
demony. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10,8).
DOKUMENT O
ZWOLNIENIU USŁUGUJĄCYCH OD ODPOWIEDZIALNOŚCI
Parafrazując zasadniczą część tego obowiązkowego dokumentu możemy przytoczyć
słowa: „Ja Jan Kowalski niniejszym zwalniam lokalną służbę Bethel Sozo i jej
wolontariuszy od wszelkiej odpowiedzialności za jakiejkolwiek szkody lub
postrzegane krzywdy, będące następstwem mojego dobrowolnego otrzymania darmowej
modlitwy. Przyjmuje do wiadomości, że nie są to licencjonowani specjaliści,
doradcy czy też terapeuci. Zgadzam się również aby zespół Sozo nie ponosił
żadnej odpowiedzialności za wszelkie straty i uszkodzenia każdego rodzaju,
które mogą powstać jako rezultat pomocy.”
Podpisanie takiego dokumentu, będącego zabezpieczeniem osób prowadzących
służbę Sozo, jest dla nas jednym z fundamentalnych powodów, dla których służba
ta powinna zostać poddana w wątpliwość przez chrześcijan. Jeśli służba Sozo
jest kontynuacją dzieła, rozpoczętego przez Pana Jezusa, to powinna być ona
całkowicie zależna od Ducha Świętego, a przede wszystkim być czasem modlitwy
(społeczności) ludzi wierzących z Bogiem Ojcem. Po co więc komuś zwolnienie od
odpowiedzialności?
Czy ta służba jest tak bardzo niebezpieczna, że może dokonać duchowego
spustoszenia w życiu człowieka i tylko dlatego osoby w nią zaangażowane pragną
odciąć się od wszelkich konsekwencji? Czy ktoś z nas wyobraża sobie pójście na
spotkanie modlitewne, przed którym trzeba podpisać takie oświadczenie?
Zapoznając się z wieloma świadectwami dostępnymi w internecie, wielokrotnie
widzieliśmy, że służby wewnętrznego uzdrawiania mogą przynieść tragiczne
konsekwencje zamiast obiecanego uzdrowienia.
BETHEL SOZO: REDEFINICJA "ZBAWIENIA"?
Mark Dinsmore w swoim materiale
poświęconym omawianej przez nas służbie stwierdza, że Sozo wydaje się
przedefiniować termin zbawienie nie jako dzieło dokonane przez Chrystusa, ale
jako proces nieustannego wyzwalania się (za pomocą opracowanych przez nich
narzędzi oczywiście). Jeśli głównym celem tej służby jest przedostanie się do
źródła problemów utrudniających osobistą społeczność z Bogiem Ojcem, Synem i
Duchem Świętym, to Sozo staje się mistyczną podróżą wierzącego, aż do
całkowitego uwolnienia (zbawienia). Jest to bardzo subtelna zmiana w
terminologii, której konsekwencją jest pytanie: czy naszą wiarę będziemy
budować na Chrystusie czy na Sozo? A jeśli na Chrystusie to po co trzeba się
regularnie poddawać tej posłudze?
Z biblijnego punktu widzenia, niemożliwe
jest doświadczenie Bożego pokoju przez nieodrodzonych ludzi bez prawdziwej
pokuty i upamiętania. Takie doświadczenie, nawet jeśli wydaje się być prawdziwe
to w rzeczywistości nim nie jest a ponadto jest sprzeczne z drogą zbawienia,
którą widzimy w ewangelii Chrystusa. Być może ci ludzie zostali rzeczywiście z
czegoś „uzdrowieni” podczas posługi. Może grzech, z którym walczyli, odszedł w
cudowny sposób. Może przeszłość, z którą się zmagali, stała się tylko odległym
wspomnieniem. Jednak pamiętajmy, że jesteśmy pojednani z Bogiem tylko w wyniku
oczyszczenia krwią Chrystusa. A droga na krzyż wiedzie poprzez biblijną pokutę
i odwrócenie się od swojego dawnego życia.
Starając się zrozumieć naturę świata duchowego, możemy stwierdzić, że
szatan może przynieść uzdrowienie, tymczasowy pokój i wiele innych rzeczy
zarówno do życia ludzi niewierzących jak i chrześcijan. Jednakże wszystkie one
będą wprowadzane do życia człowieka poprzez okultyzm i demoniczne metody, a w
ostateczności doprowadzą do drugiej śmierci człowieka oddzielając go na całą
wieczność od Boga.
GRZECH?
CZY TRZEBA BYĆ CHRZEŚCIJANINEM, ABY OTRZYMAĆ POSŁUGĘ?
Jedna ze stron służby Sozo odpowiada w sposób następujący: „Odpowiedź na
to pytanie brzmi NIE! Nie ma znaczenia przez co przechodzisz ani też w co
wierzysz, Bóg cię zna. Nasze serca są zwrócone w kierunku relacji a nie
religii; masz spotkanie z Bogiem, a to nie ma nic wspólnego z teologią, religią
czy też aktualnym systemem wierzeń." Na potwierdzenie tych słów cytowany
jest fragment Słowa Bożego: „Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan
- myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć
nadzieją” (Jer 29,11). Inny zespół Sozo stwierdza, że podczas posługi
świadczonej niewierzącym należy szanować ich decyzje, nawet jeśli nie są one
zgodne z prawdą, gdyż wszyscy „jesteśmy na drodze do zrozumienia większej
prawdy". Czym zatem jest ta ''większa prawda'', w świetle słów Pana Jezusa
mówiącego, że tylko On jest Prawdą?
„Jezus mu odpowiedział: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie
przychodzi do Ojca jak tylko przeze mnie" (J 14,6).
Zapoznając się z dalszymi zaleceniami czytamy, że mamy skupić się na
okazywaniu miłości i odpowiedzi na potrzeby osób potrzebujących usługi, a nie
na ich nawracaniu, które należy zostawić Bogu a On uczyni to gdy będą na to
gotowi. Nasuwa się zatem pytanie, jak mamy okazać im miłość i ofiarować im Boży
pokój bez ewangelii? Osoby niewierzące mogą podczas posługi mieć problemy z
modlitwą do Boga dlatego też należy odnaleźć powód tych problemów i usunąć tę
blokadę. Wśród rzeczy blokujących społeczność z Bogiem wymienia się dalej
problem wybaczenia rodzicom, rówieśnikom, rodzeństwu itd.
Ani słowa o grzechu, o pokucie i upamiętaniu. No tak, ale to właśnie
logiczna konsekwencja braku głoszenia ewangelii. Czy służba Sozo bez
wykorzystania ewangelii Jezusa Chrystusa może doprowadzić do nawiązania
społeczności z Bogiem? A jeśli tak, to czym różni się ona od dziesiątek innych,
fałszywych religii, które oferują dokładnie to samo? Jeśli osoby poddające się
posłudze wyznają inną wiarę i czczą innych bogów, specjaliści Sozo twierdzą, że
należy wyraźnie odróżnić ich boga od biblijnego Boga. Proponują sformułowanie
następującego pytania: „Podczas sesji
będziemy mówić do biblijnego Boga, zgadzasz się na to?”. Jednakże Biblia
wyraźnie wskazuje nam, że nie ma innego Boga. Ekskluzywność chrześcijaństwa
wyklucza obecność innego Boga i innej drogi prowadzącej do Niego.
DR AIKO HORMANN
Dr Aiko Hormann przybyła do USA z Japonii w 1951 roku. Ukończyła matematykę
na Uniwersytecie w Missouri, specjalizując się w sztucznej inteligencji oraz
ludzkim mózgu. W 1968 roku stała się chrześcijanką i wraz z mężem rozpoczęła
służbę. Na wielu stronach poświęconych Sozo na całym świecie, znajdziemy
informacje, że służba ta korzysta z teorii pochodzących od dr Aiko Hormann. Na
CharismaNews.com przeczytamy również, że Dawna DeSilva tworząc projekt o nazwie
Sozo, inspirowała się i wykorzystywała narzędzia nie tylko pochodzące z
Theophostic Eda Smitha, ale również z służby Aiko Hormann. Jest to bardzo ważna
informacja gdyż Hormann twierdzi, że otrzymała osobiste powołanie od Boga, aby
stworzyć specjalne ośrodki, które korzystając z „narzędzi Ducha” będą pomagać
ludziom doświadczać uzdrowienia. Hormann nie tylko twierdzi, że istnieje ponad
30 unikalnych „narzędzi Ducha”, ale także że każde zostało jej dane, jeden po
drugim, przez samego Pana. Co więcej, twierdzi ona, że to sam Pan pokazał jej
jak radzić sobie z gniewem, depresją, nałogami, niskim poczuciem wartości i co
najistotniejsze jak „wykreślić” bolesne wspomnienia i „zamienić” je w
nadprzyrodzone i pielęgnujące. W praktyce więc wygląda to tak, że jeśli masz
jakieś szczególnie bolesne wspomnienie w pamięci, to możesz poprosić Boga aby
je usunął w całości i zastąpił je czymś innym.
Jeśli z uwagą śledziliście nasz materiał do tej pory, to właśnie w tym
momencie powinna zapalić wam się czerwona lampka ostrzegawcza. Osoba dr Hormann
jest o tyle istotna, że służba Sozo wykorzystuje jej narzędzia w swojej
posłudze, będącej podobno działaniem samego Boga. Usuwanie wspomnień jest
niemożliwe. Nauka prowadzi badania zmierzające w kierunku usuwania negatywnych
wspomnień z naszej pamięci (m.in. poprzez terapię elektrowstrząsową) jednakże z
naukowego punktu widzenia dziś jest to niemożliwe. A więc czym będzie Boskie edytowanie narzędzie
wykorzystywane w Sozo, a pochodzące ze służby Aiko Hormann? Czy to rzeczywiście
Bóg objawił Hormann te wszystkie rzeczy, czy może jest to inna nazwa dla
szamańskich praktyk, które mają na celu modyfikowanie rzeczywistości? W
gabinetach psychoterapeutycznych znane są praktyki gdzie specjaliści „wgrywają”
szczęśliwie i pozytywne zakończenia do traumatycznych przeżyć swoich pacjentów.
Rozważając całą tę gmatwaninę różnych poglądów i teorii (a wszystkie podobno
dał Bóg, który jak wiemy jest Bogiem porządku, a czytając Słowo Boże nigdzie
nie znajdziemy tak skomplikowanych teorii, które rzekomo mają nam ułatwić
życie!) możemy zadać jeszcze jedno retoryczne pytanie. Skoro Hormann dostała te
30 narzędzi od Ducha Świętego, to dlaczego Dawna DeSilva zdecydowała się
włączyć do Sozo tylko 3 z nich? Jeśli to rzeczywiście przekazał Bóg to czy nie
powinnyśmy przyjąć całego objawienia? Na koniec jeszcze jedna uwaga. Jeśli
podczas jakiejkolwiek sesji wewnętrznego uzdrawiania zdarzenie z przeszłości
zostanie zmodyfikowane to efektem tego będzie kłamstwo, nie mające nic
wspólnego z rzeczywistością. Nie ważne czy dokona tego lekarz, terapeuta, czy
posługujący, a nawet sama postać "Jezusa". Będzie to fałszywa
projekcja rzeczywistości. To co powstanie nie będzie prawdziwe, a ojcem wszelkiego
kłamstwa jest diabeł (J 8,44).
IDEALNI KANDYDACI NA USŁUGĘ SOZO
Apostoł Paweł przed swoim nawróceniem był człowiekiem niezwykle religijnym.
Z pasją i żarliwością, która później charakteryzowała jego oddanie się
Chrystusowi, prześladował i niszczył zbór Boży (Gal 1,13). Drogę Pańską
prześladował, aż na śmierć skazując na
więzienie zarówno mężczyzn jak i kobiety (Dz 22,4). W swoim szaleństwie
prześladował Boże dzieci wszędzie gdzie tylko się dało, a nierzadko zmuszał ich
do bluźnierstwa (Dz 26,11). Saul z Tarsu był jednym z wielu bluźnierców,
gnębicieli i prześladowców Kościoła (1 Tm 1,13). Nawet po spotkaniu z
Chrystusem i prawdziwej zmianie swojego życia, chrześcijanie bali się go i nie
wierzyli, że ktoś taki jak on mógł stać się uczniem Chrystusa (Dz 9,26). Wielu z
nich być może cały czas miało w pamięci jego postawę kiedy przyglądał się
śmierci Szczepana i sam był gotów rzucić jeden z kamieni (Dz 22.20). Paweł
przypominał dzisiejszych oprawców, którzy na Bliskim Wschodzie pałają chęcią
mordu wobec sług Chrystusa (Dz 9,1). Kto jak kto, ale Paweł może być przykładem
nie tylko przekleństw pokoleniowych, utartych schematów odziedziczonych po
przodkach, człowieka nie mogącego poradzić sobie z własną, skomplikowaną
przeszłością, pełną najcięższych grzechów. Wszystko w życiu tego człowieka
zmieniło się w momencie gdy Chrystus dał mu się poznać. Nagle za sprawą łaski
Bożej stał się on uczniem i naśladowcą Tego, którego umiłował ponad wszystko.
Przestał mówić o swoim życiu i przywiązywać do niego jakąkolwiek wagę. Od tego
momentu liczyła się tylko ewangelia łaski Bożej (Dz 20,24).
Apostoł Paweł ani razu nie wraca do tego co za nim, do przeżytych traum,
nie dręczą go demony przeszłości, wypominające stare życie i tym samym
uniemożliwiające mu efektywne wykonywanie woli Bożej. Sam Paweł stwierdza
krótko: zapominam o tym co za mną i zdążam do tego co przede mną (Flp 3,13).
Czy nie są to wspaniałe słowa z ust człowieka, który miał świadomość, że tylko
z łaski Bożej jest tym czym jest? (1 Kor 15,10). Zapewne niewielu z nas miało
taką przeszłość jak apostoł Paweł. Jednakże z pewnością są również tacy, którzy
wyrządzili wiele zła często osobom najbliższym. Niejeden z nas został zraniony
w przeszłości przez tych, którym ufaliśmy. Świadectwo wielu chrześcijan zawiera
bardzo mroczne cienie pozostałości po naszych własnych grzechach, ale i również
krzywdach zadanych nam przez ludzi. Tak wygląda życie w tym grzesznym świecie i
bylibyśmy naprawdę bez żadnej nadziei gdyby nie interwencja Boga. Miłość Chrystusa,
która ogarnęła nas, sprawiła, że staliśmy się w Nim nowym stworzeniem, a to co
stare przeminęło i wszystko stało się nowe (1 Kor 5,17). Dla wielu te słowa
stanowią najcenniejszy skarb pozwalający zrzucić obciążający nas bagaż grzechu
i niczym Chrześcijanin z „Wędrówki Pielgrzyma” zawołać radośnie: „Przez
boleść Swoją darował mi odpocznienie, a życie przez Swą śmierć”.
Stary Testament również daje nam wiele przykładów ogromu Bożego
miłosierdzia. Dla nas szczególne znaczenia ma historia króla Manassesa. Jest to
przykład człowieka, który pokazuje nam, że Boża łaska nie tylko nie zna żadnych
ograniczeń, ale też że jest całkowicie wystarczająca. Manasses czynił wszystko
co złe w oczach Pana, według zwyczajów wszystkich narodów, które Pan wypędził przed
Izraelem. Pobudował świątynki, sporządził Aszery, wzniósł ołtarz Baalowi jak i
całemu zastępowi niebieskiemu. Człowiek ten czynił rzeczy gorsze niż
Amorejczycy. Ustanowił zażegnywaczy, wróżbitów a sam uprawiał wróżbiarstwo i
czary. W Izraelu nie brakowało spirytystycznych medium. Za sprawą króla kwitł okultyzm a w
świątyni Pana stanął posąg Aszery. Manasses tak wiele zła uczynił w oczach
Pana, że nawet swoich synów oddał na spalenie, a kiedy Bóg przemawiał do niego,
on na to nie zważał. Manasses zasługiwał na sprawiedliwy Boży gniew. Jednakże w
2 Krn 33, 12-13 czytamy niesamowite słowa:
„A gdy znalazł się w ucisku, błagał
Pana, swojego Boga, ukorzył się bardzo przed obliczem Boga swoich ojców i
modlił się do niego, a On dał się uprosić i wysłuchał jego błagania, i pozwolił
mu powrócić do Jeruzalemu do swego królestwa. Wtedy Manasses poznał, że Pan jest Bogiem”.
Przykład tego człowieka pokazuje, że Bóg nie ma upodobania w śmierci
bezbożnego, ale chce aby on odwrócił się od swoich dróg i żył (Ez 18,22).
Podobnie w dniu Pięćdziesiątnicy, Izraelici przerażeni słowami apostoła Piotra
pytali co mają robić aby żyć (Dz 2,37). Słowa Piotra niosą za sobą
bezkompromisowość Bożego poselstwa: jedynym ratunkiem jest Jezus Chrystus, a
pierwszym krokiem jest pokuta. Każdy człowiek musi niczym Manasses i miliony
innych uczniów Jezusa pokutować i zwrócić się w kierunku prawdziwego Boga.
MEDIACJA?
Prowadzenie służby Sozo jest niemożliwe bez czynnika ludzkiego. Potencjalni
członkowie przechodzą szkolenie podstawowe, po ukończeniu którego przez rok
czasu praktykują stosowanie narzędzi Sozo w lokalnej wspólnocie. Po zakończeniu
rocznego cyklu szkoleń zespół jest gotowy do służby „na zewnątrz”.
Osoba posługująca (innym tożsamym określeniem mógłby być mediator lub
przewodnik) jest jak widzimy specjalnie przygotowana, aby w odpowiedni sposób
prowadzić czas modlitwy zbliżający człowieka do bardziej intymnej społeczności
z Bogiem. We współczesnej terapii obecność terapeuty ma kluczowe znaczenie gdyż
to właśnie on ma pomóc drugiemu człowiekowi zobaczyć problem, zdefiniować go i
przede wszystkim doprowadzić do jego rozwiązania jako ostatecznego celu każdej
terapii. Czy proces zbawienia, uzdrowienia, uwolnienia definiowany jako Sozo
może mieć miejsce bez Ducha Świętego? A jeśli sama obecność Ducha Świętego w
Kościele przez setki lat pozwalała trwać, umacniać się i rozszerzać Królestwo
Boże, to dlaczego to co przez taki długi okres czasu funkcjonowało zgodnie z
Bożym zamysłem, dziś wymaga przekształcenia i dodania niezbędnego, wykwalifikowanego
czynnika ludzkiego?
Tradycyjne systemy religijne wprowadziły specjalne kasty, które miały
pośredniczyć pomiędzy istotą Boską a resztą ludzi. Chrześcijaństwo jest
wypełnieniem odwiecznego pragnienia, które było w Bożym sercu, a którego wyraz
możemy zauważyć w ogrodzie Eden przed upadkiem pierwszego człowieka. Bóg chce
mieć z nami osobistą społeczność. Nie potrzebujemy dziś wykwalifikowanych
doradców i ich narzędzi by być w relacji z Bogiem. Wiele religii zawiera w
sobie obecność duchowego przewodnika, który ma być elementem łączącym człowieka
z Bogiem. W Kościele Katolickim taka osoba jest nazywana „towarzyszem
duchowym”, który ma pokazywać światło prawdy w drodze do Pana Boga. Metody i
praktyki Sozo wymagają instrukcji stworzonej przez człowieka. Nie wystarczy
sama Biblia, ale konieczne jest zastosowanie nowatorskich narzędzi będących
rzekomo nowym działaniem Ducha Świętego. Podobnie podczas posługi nie wystarczy
sama obecność Ducha Świętego, ale niezbędny jest również czynnik ludzki. Na
podstawie świadectwa Pisma uważamy, że chrześcijanin, jako nowo narodzone
dziecko Boże, jest prowadzony przez Ducha Świętego. Co więcej całe Pismo
zachęca nas abyśmy drogą nową i żywą zbliżali się ze szczerym sercem, pełni
wiary do tronu łaski skąd nigdy nie zostaniemy wyrzuceni precz. W Kościele nie
potrzebujemy dziś mediacji, terapii, doradztwa ani też coachingu, który ma nas
przygotowywać do wejścia w „Boże powołanie” dla naszego życia. Musimy
cierpliwie biec w wyznaczonym nam wyścigu patrząc na Jezusa twórcę i dokończyciela
wiary (Hbr 12,2). Mając swój wzrok zwrócony nieustannie w Jego kierunku nie
zgubimy właściwej drogi i nigdy nie rozminiemy się z Bożym powołaniem dla
naszego życia.
CZY CHRZEŚCIJANIN MOŻE MIEĆ DEMONA?
W Biblii znajdziemy wiele przykładów
ludzi, którzy byli pod wpływem duchów demonicznych. Ale czy ta prawda odnosi
się również do nowonarodzonych chrześcijan? Jest to bardzo istotne pytanie w
obliczu rozwoju tak wielu służb uzdrowieńczo-uwalniających. W naszym kraju są
zbory, które specjalizują się w uwalnianiu ludzi wierzących od działalności
demonicznej. Ich służba bardzo często prowadzi do duchowego zachwiania ludzi,
którzy odchodząc od biblijnych prawd, szukają rozwiązania swoich problemów u
różnego rodzaju uzdrowicieli. Apostoł Jan napisał:
„Dzieci, wy jesteście z Boga i
zwyciężyliście ich, ponieważ ten, który [jest] w was, jest większy niż [ten,
który] jest na świecie” (1 J 4,4).
Biblia wyraźnie naucza, że chrześcijanie
są świątynią Boga i Duch Boży mieszka w nich (1Kor 3:16). Bóg Ojciec w swoim
wielkim miłosierdziu wyrwał nas z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa swego
umiłowanego Syna (Kol 1,13) a więc wszelkie zobowiązania oraz roszczenia
diabelskie są nieaktualne gdyż dziś jesteśmy już obywatelami światłości, a
nasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol 3,3). Nigdzie w całej Biblii
nie znajdziemy żadnego przykładu prawdziwego wierzącego, w którego ciele
zamieszkiwałyby demony. Kościół nigdzie nie jest ostrzegany przed możliwością
zniewolenia demonicznego ludzi wierzących. Pan Jezus oraz apostołowie nigdzie
nie polecali Kościołowi by uwalniał od demonów ludzi wierzących w Chrystusa. W
przypadku omawianego tematu nie chodzi o to czy ludzie określający siebie, jako
chrześcijan mogą być zniewoleni demonicznie, ale czy ludzie którzy naprawdę
narodzili się na nowo mogą zostać opętani przez obcego ducha.
„W nim i wy [położyliście nadzieję],
kiedy usłyszeliście słowo prawdy, ewangelię waszego zbawienia, w nim też, gdy
uwierzyliście, zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym; Który jest
zadatkiem naszego dziedzictwa, aż nastąpi odkupienie nabytej własności, dla
uwielbienia jego chwały” (Ef 1,13-14).
Tłumaczone słowo „zadatek” to greckie arrabon oznaczające gwarancję, rękojmię.
Nowe Przymierze oparte jest na Bożej wierności i na lepszych obietnicach (Hbr
8,6) i to sam Bóg jest sprawcą i dokończycielem naszej wiary (Hbr 12,2). Jako
dzieci Boże jesteśmy: a) nowym stworzeniem (2 Kor 5,17), b) świątynią Ducha
Świętego (2 Kor 6,19) c) nic nie jest nas w stanie oddzielić od Boga (Rz 8,38-39). Ludzie, którzy propagują niebiblijne nauki związane z niewłaściwie
rozumianą walką duchową zapominają o tym, że Biblia jest naszym jedynym
sprawdzonym i wiarygodnym źródłem informacji o świecie duchowym. Wielu ludzi
odchodzi dziś od nauki Pisma Świętego i zwraca się w kierunku emocjonalnych
przeżyć, które mają zastępować prawdę biblijną empirycznym doświadczeniem.
Dzisiejsze chrześcijaństwo często poprzez
słowo „nawrócenie” rozumie odmówienie jakiejś formuły modlitewnej, podniesienie
ręki lub wyjście do przodu na wezwanie przemawiającego kaznodziei. Te wszystkie
rzeczy pokazują nam falę powierzchownych „nawróceń”, które usłyszawszy
obietnice szczęścia i powodzenia postanowiły pod wpływem emocji czy też presji
grupy, zadeklarować coś, co już po niedługim czasie staje się tylko odległym
wspomnieniem (zob. przypowieść o siewcy Mk 4).
Jonathan Edwards napisał takie oto słowa o
prawdziwym nawróceniu, które jest tak przeciwne temu co dziś widzimy w
Kościele: „Pismo Święte opisuje nawrócenie w kategoriach, które pociągają za
sobą zmianę natury: nowe narodzenie, stanie się nowym stworzeniem,
zmartwychwstanie, bycie odnowionym w duchu umysłu, śmierć grzechowi i życie dla
sprawiedliwości, porzucenie starego człowieka i przywdzianie nowego,
uczestnictwo w boskiej naturze itd. Wynika z tego, że jeśli w ludziach, którzy
myślą, że są nawróceni, nie ma żadnej rzeczywistej, trwałej przemiany, to ich
religia jest bezwartościowa, niezależnie od tego, jakie mogą być ich
doświadczenia. Nawrócenie obejmuje całego człowieka i zawraca go od grzechu ku
Bogu. Oczywiście Bóg może powstrzymać od grzechu nienawróconych ludzi, jednakże
w momencie nawrócenia odwraca on serce i naturę człowieka od grzechu ku
świętości. Nawrócona osoba staje się wrogiem grzechu. Tak więc co począć z
człowiekiem, który mówi że doświadczył nawrócenia, lecz jego religijne emocje
wkrótce mijają, pozostawiając go takim samym człowiekiem jakim był wcześniej?
Wydaje się być tak samo egoistyczny, światowy, głupi, przewrotny i
niechrześcijański jak zawsze. Zwraca się to przeciw niemu głośniej niż
jakiekolwiek przeżycia religijne mogłyby przemawiać na jego korzyść. W
Chrystusie Jezusie ani obrzezanie ani nieobrzezanie, ani przeżycie dramatyczne
ani spokojne, ani świadectwo wspaniałe ani monotonne nie ma żadnego znaczenia.
Czymś jedynym co się naprawdę liczy jest, nowe stworzenie”.
Nowonarodzeni chrześcijanie nie mogą być
opętani przez demona (dziś słowo „opętani” ma bardzo pejoratywne znaczenie i
wielu nauczycieli stara się zmiękczyć to słowo, ale w rzeczywistości mają na
myśli różnego rodzaju demoniczną aktywność, do której rzekomo diabeł ma prawo w
życiu wierzących ludzi na podstawie ich przeszłości, przodków, otwartych drzwi,
czy też potencjalnego zejścia z Bożych dróg). Wielu kaznodziei głosząc
niebiblijne doktryny „zademonizowania” chrześcijan, wnosi wiele strachu w życie
dzieci Bożych.
Chrystus uwalniając nas ze wszelkich
kajdan powołał nas do wolności, a nauka o „demonizacji” chrześcijan prowadzi
tak naprawdę nie do uwolnienia, ale do zniewolenia. Nauczyciele propagujący te
teorie nie są w stanie uzasadnić ich biblijnie więc opierają się na osobistych
przeżyciach i doświadczeniach. Tym samym gloryfikują swoje doświadczenie
kosztem Słowa Bożego. Światłość i ciemność nie mogą egzystować w tym samym
miejscu. Ciekawym przykładem jest m.in. Ewangelia Marka, kiedy duch nieczysty
zamanifestował się w obecności Syna Bożego (Mk 1, 23-25). Podobnie i dziś
bardzo często obecność ludzi napełnionych Duchem Świętym powoduje manifestacje
obcej duchowości, jednakże jest to tylko potwierdzeniem braku nawrócenia
deklaratywnych chrześcijan, a nie demonicznego zniewolenia dzieci Bożych.
Nowonarodzony chrześcijanin może być nękany poprzez demony, które są realną
częścią otaczającej nas rzeczywistości duchowej. Jednakże to wszystko dzieje
się zawsze za pozwoleniem Pana Boga, a skoro On w swojej mądrości i miłości do
nas, zezwala na to, to możemy mieć absolutną pewność, że dzieje się tak dla
naszego dobra.
Dziś ludzie w Kościele mają tendencję do
przerzucania odpowiedzialności na innych ludzi oraz na świat demoniczny. Ile
razy zdarzało wam się słyszeć słowa, które całą winą za porażkę czy też grzech,
obwiniały działanie diabła. Prawdą jest świat duchowy może wpływać na nasze
życie, a Bóg ma możliwość wykorzystywania diabła jako narzędzia do swoich
celów. Jednakże obwinianie za wszystkie swoje problemy diabła jest często
brakiem dojrzałości ludzi, zaniedbujących swój prawidłowy wzrost w wierze.
Zamiast systematycznie dbać o swój wzrost duchowy i cierpliwie naśladować
Chrystusa, ludzie szukają łatwego i szybkiego rozwiązania swoich problemów.
Bóg strzeże dusz swoich świętych (Ps
97,10) a my mamy być silni w łasce Pana a nie być paranoikami wroga! Nauka o
zademonizowaniu chrześcijan odwraca naszą uwagę od Boga w kierunku szatana.
Zamiast pogłębiać swoje zaufanie do Boga i wzrastać w Jego łasce (2Tm 2,1) w
naszym życiu pojawia się strach i niepewność. Każdy upadek zaczyna być
interpretowany jako działanie nieprzyjaciela, albo konsekwencja grzechów z
przeszłości, naszych lub też innych ludzi. Szukanie pomocy w służbach
uwolnienia zastępuje miejsce biblijnej pokuty i dążenia do uświęcenia.
Jako dzieci Boże jesteśmy własnością
naszego Ojca, który wykupił nas z naszego marnego postępowania przekazanego
przez ojców, drogą krwią Chrystusa (1P 1,18-19). Biblia mówi, że ludzie
wierzący są strzeżeni mocą Bożą przez wiarę w Jezusa (1P 1,5). Gdy Duch Święty
mieszka w nas, żaden demon nie może przeprowadzić inwazji i wyprzeć Go, czy też
dzielić z Nim mieszkania. Jeśli w człowieku mieszka duch nieczysty jest to
oczywistym brakiem prawdziwego zbawienia.
„Lecz wy nie jesteście w ciele, ale w
Duchu, gdyż Duch Boży mieszka w was. A jeśli ktoś nie ma Ducha Chrystusa, ten
do niego nie należy" (Rz 8,9).
PRAWDZIWE NAWRÓCENIE A PROCES WYBACZENIA SOZO
Dziś w Kościele posiadamy bardzo płytkie zrozumienie nawrócenia. Podobnie
służby wewnętrznego uzdrawiania bardzo często świadczą swoje usługi ludziom,
którzy nigdy tak naprawdę nie spotkali się z Chrystusem. Jak już wykazaliśmy
wcześniej, żadne nowo narodzone dziecko Boże nie musi brać udziału w posłudze
Sozo. Ludzie, którzy szukają pomocy w podobnych służbach, deklarujący się jako
chrześcijanie, nie znajdą nic poza rozczarowaniem i chwilowym przeżyciem
emocjonalnym, które nie może wykonać w nas trwałego dzieła. Dziś pośpiesznie
zakładamy, że każde wyznanie wiary człowieka automatycznie czyni z niego osobę
zbawioną. Spurgeon pisał: „Jeśli życie człowieka nie różni się od tego,
jakie wiódł wcześniej, zarówno w domu jak i poza nim, jego skrucha wymaga
skruchy, a jego nawrócenie jest fikcją. Muszą ulec zmianie nie tylko działania
i słowa, lecz również postawa i charakter (…) Trwanie w mocy jakiegokolwiek
znanego grzechu jest oznaką tego, że jesteśmy sługami grzechu ponieważ
jesteście sługami tego, komu okazujecie posłuszeństwo”. Konsekwencją
prawdziwego nawrócenia jest społeczność z Bogiem.
To zbawienie łączy nas z Bogiem a nie proces wybaczenia jak twierdzi
posługa Sozo. To Boże usprawiedliwienie czyni nas dziećmi Bożymi, przynosząc
Boże błogosławieństwo w naszym życiu, a nie proces wybaczenia zranień z
przeszłości. Płytkie zrozumienie zbawienia całkowicie deprecjonuje biblijną
naukę o potrzebie uświęcenia. Biblia mówi wyraźnie, że mamy dążyć do uświęcenia
a nie do uzdrowienia (Hbr 12,14, 1Tes 4,7)
NAJWSPANIALSZA OBIETNICA
„Dam moje prawa w ich umysły i wypiszę je na ich sercach. I będę im
Bogiem a oni będą mi ludem” (Hbr 8,10).
Bóg który nie może kłamać, obiecał, że da nam nowe serce:
„I dam wam serce nowe i ducha nowego
dam do waszego wnętrza i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce
mięsiste” (Ez 36,26).
Cud Bożej łaski sprawia, że Bóg spłacił cały nasz dług, uwolnił od
wszelkich paktów diabelskich i związań, które całe życie trzymały nas w
niewoli. W kontekście biblijnej nauki o łasce Bożej służba Sozo jest ludzkim
wymysłem. Przemiana życia człowieka dokonana mocą ludzką jest krótkotrwała.
Natomiast gdy Bóg daje człowiekowi nowe serce i ten w wyniku cudu łaski Bożej
rodzi się na nowo do Królestwa Bożego – wszystko zmienia się na zawsze. Charles
Spurgeon pisząc o cudownej przemianie jaką dokonuje w nas sam Bóg (bez udziału
człowieka!) powiedział: „On [Bóg] może stworzyć ciebie po raz drugi; On może
sprawić, że narodzisz się powtórnie. To jest cud łaski, którego dokonuje Duch
Święty […] U Boga wszystko jest możliwe. On może odwrócić bieg twoich pragnień
oraz kierunek twojego życia i sprawić, że zamiast odchodzić coraz dalej od Boga
będziesz całą swoja istotą skłaniał się ku Bogu. Pan obiecał, że dokona tej
przemiany w tych wszystkich, którzy zawrą z Nim przymierze, a z Pisma Świętego
wiemy, że wszyscy wierzący są objęci tym przymierzem”.
Usprawiedliwienie bez uświęcenia byłoby usunięciem konsekwencji grzechu
przy jednoczesnym pozostawieniu jego przyczyny, co w rezultacie stawiałoby na
naszych barkach niekończące się i niemożliwe do wykonania zadanie. Nowe
stworzenie nigdy nie potrzebowało służby wewnętrznego uzdrawiania i nigdy nie
będzie go potrzebować.
PODSUMOWANIE SOZO
Przyglądając się służbie Sozo zastanawiamy się nad jednym: w jaki sposób
wierzący ludzie przez tyle lat potrafili w ogóle funkcjonować bez tej służby?
Skoro jest ona potężnym Bożym działaniem to dlaczego zawiera w sobie tak wiele
zwodniczej ludzkiej mądrości?
Biblia wyraźnie wskazuje, że wszyscy wierzący w Jezusa Chrystusa są braćmi
i siostrami. Stanowią Bożą rodzinę i jako Boże dzieci są powołani do służby
jedni drugim. W Biblii nie znajdziemy daru doradztwa, ale Bóg dał nam wiele
innych darów Ducha, które mają być wykorzystywane dla wspólnego pożytku (1 Kor
12,7). Mamy nosić brzemiona jedni drugich (Gal 6,2). Poprzez odnowienie się w
duchu naszego umysłu (Ef 4,23) mamy przyjąć myślenie, które charakteryzowało
Chrystusa i nie dbać tylko o to co nasze, ale i o to co innych (Fil 2,4). Życie
w tym grzesznym świecie stwarza nam wystarczająco dużo okazji (próby,
cierpienia, doświadczenia, walka z grzechem, upadki itd.) abyśmy mogli być
błogosławieństwem dla siebie nawzajem i służyć sobie w miłości Chrystusowej. To
jest istota nowego przykazania, które zostawił nam Jezus:
„Daję wam nowe przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali; tak jak ja
was umiłowałem, abyście i wy wzajemnie się miłowali” (J 13,34).
Tragedią naszych czasów jest to, że Kościół porzucił Boże normy świętości.
Zapomnieliśmy całkowicie o bojaźni Bożej. Kto dziś woła jak Dawid:
„Spraw, by serce moje jednego tylko pragnęło, bojaźni imienia
twego!" (Ps 86,11).
Dziś chcemy profesjonalnej muzyki, dobrej zabawy, ciekawych eventów,
inspirujących ludzi, którzy odnieśli sukces w życiu. Chcemy zdrowia i kariery.
Przyjmujemy holistyczny punkt widzenia New Age zamiast biblijnej prawdy. Nie
przychodzimy do Boga w pokucie, ale zwracamy się do służb uzdrawiania aby
leczyć swoje zranienia z przeszłości. Skupiamy się na grzechach innych ludzi
zamiast w pokorze przyznać się do swojego grzechu. Szukamy korzeni grzechów
pokoleniowych zamiast przejrzeć się w
doskonałym lustrze Słowa Bożego. Więcej skupiamy się na demonach aniżeli na
Chrystusie!
Sinclair Ferguson pisał: „Dlaczego tak się dzieje, że bojaźń Boża nie
jest już dłużej uważana za istotę i centrum prawdziwego chrześcijańskiego
życia? Uczyniliśmy Boga małym a człowieka wielkim (…) Dawno temu Marcin Luter wskazał na ten
problem, zwracając się do wielkiego humanisty tamtych czasów, Erazma z
Roterdamu, słowami: „Twój Bóg jest zbyt podobny do człowieka”. Czy te słowa nie są i
dziś aktualne? Czy nasz Bóg naprawdę wykorzystuje najnowsze odkrycia
psychologii lub też okultystyczne metody pochodzące z inspiracji demonicznej?
Czy nasz Bóg może być wizualizowany? Czy naprawdę musimy płacić pieniądze, aby
uzyskać zbawienie, uwolnienie, uzdrowienie (czyt. Sozo)? A co w sytuacji w
której osoby świadczące tę posługę są daleko ode mnie a ja nie mam możliwości
dojazdu? Co jeśli jestem bez żadnych środków materialnych i nie stać mnie na
ich pomoc? Co jeśli nie mają wolnych terminów, a moje uzdrowienie nie może
czekać trzech miesięcy? Co wtedy? Boży cel zawarcia Nowego Przymierza jest
bardzo prosty: Uratować zagubiona ludzkość od mocy diabelskiej. Bóg przygotował
plan odkupienia przed założeniem świata, aby w pełni wyrażał Jego Ojcowskie
serce. On sam zapewnia nam wszystko czego potrzebujemy. Musimy tylko przez
wiarę uchwycić się tych obietnic. Jako dziecko Boże masz pokój z Bogiem, jesteś
przez Niego akceptowany, a sam Bóg który przez Ducha Świętego mieszka w tobie,
chce ci pomagać w życiu troszcząc się o wszystkie sprawy. Dla Niego nie ma
rzeczy mniej lub bardziej błahych w twoim życiu. Jesteś z Nim pojednany i
usprawiedliwiony, a mając sprawiedliwość Chrystusa nie ma już dla ciebie
żadnego potępienia. Bóg przebaczył wszystkie twoje grzechy i teraz jesteś dla
Niego miłą wonnością Chrystusa. Aż trudno sobie wyobrazić to, że Bóg patrzy na
nas tak jak ojciec na syna marnotrawnego powracającego w pokucie do domu.
Ojciec okazał mu tak wielką miłość jak gdyby jego syn nigdy nie opuścił domu.
Tak Bóg nas widzi, jako nieskalanych i czystych, jeśli tylko jesteśmy w
Chrystusie.
Patrząc na historię Sozo widzimy wyraźnie, że nie jest to żadne nowatorskie
działanie, ale totalny mix wszystkiego co do tej pory zostało wymyślone w
posłudze wewnętrznego uzdrawiania i świeckiej psychologii. Taki duchowy
szwedzki stół skupiający w sobie doświadczenia wielu ludzi i służb a gdzie
Słowo Boże jest tylko dodatkiem mającym rzekomo nadawać chrześcijański smak.
Jeśli sesje Sozo nie będą działać w twoim życiu to zaleca się kontynuowanie
pracy w posłudze Shabar. Ciekawe, bo Biblia mówi:
„Jeśli więc Syn was wyzwoli,
będziecie prawdziwie wolni” (J
8,36).
Sozo jest zgodne z całą teologią Billa
Johnsona, który głosi, że chrześcijanie nie mogą chorować, ponieważ Jezus nabył
dla nas całkowite zdrowie na krzyżu Golgoty, oferując je wierzącym już w tym życiu.
Ewangelia sukcesu (nie tylko pieniądze, ale i zdrowie) nie jest oparta na
Słowie Bożym, ale na dowolnej interpretacji i kształtowaniu własnej teologii
poprzez doświadczenia, osobiste przeżycia a także namiętności. Nie ma ona nic
wspólnego z prawdziwą Ewangelią Jezusa Chrystusa i prowadzi do błędnego
nauczania, jakoby chrześcijanie już tutaj na ziemi mieli cieszyć się pełnią
błogosławieństw niebiańskich. Dodatkowym problemem jest cała teologia ruchów
wierzących w czas dominacji kościoła nad światem, jednocześnie wykluczających
kościół prześladowany z powodu świadectwa Chrystusa.
ŚWIADECTWO CARYL MATRISCIANA
Dla tych z nas, którzy nie znają historii jej życia, możemy powiedzieć, że
była ona kobietą, która spróbowała wszystkiego ze szwedzkiego stołu demonicznej
duchowości. A całe jej życie zmieniło się w jednej chwili, kiedy Bóg w osobie
Jezusa Chrystusa objawił jej siebie samego: „Bóg dał mi cenny dar ciągłego
wewnętrznego uzdrawiania siebie. Dawniej pogoń za zdrowiem i samodoskonaleniem
przywodziły mnie ku niekończącym się terapiom, psychotechnikom, rozważaniom
medytacyjnym, hipnozie, jodze i tym podobnym pozarozumowym technikom. Od
dzieciństwa żywiłam niechęć wobec rodziców i innych dorosłych. Czułam się
zaniedbywana przez to, że rodzice posyłali mnie od małego do szkół z
internatem. Brak poczucia oparcia w domu niewątpliwie wpływał na moje
trudności w kontaktach z innymi osobami, obcymi czy nawet bliskimi. Doznałam
również innych głębokich okaleczeń, zbyt licznych, by je wszystkie przywołać na
pamięć. Czułam, że również to przyczyniało się do mego braku poczucia
bezpieczeństwa. Jezus, Wielki Lekarz, przybywa z darem uzdrowienia w swych
dłoniach. Rady Jezusa, Wielkiego Obrońcy, przewyższają wszystkie metody
psychologii ludzkiej. Kiedy przyzwoliłam aby wszedł w moje życie, zaczął mnie
uzdrawiać z ran wewnętrznych i niepokojów. Nie było żadnych godzin
przeznaczonych na wzmocnienie psychiczne, bym była bardziej pozytywnie
nastawiona do życia. Żadnych bolesnych wglądów w podświadomość, żadnego
„ponownego narodzenia” przywodzącego z powrotem do łona czy ku wcześniejszemu
życiu, nie było też żadnego zwrotu ku wcześniejszym stronom, czy odtwarzania
dawniejszych wyobrażeń. Jezus uzdrowił mnie swoją mocą wybaczania i pomógł mi przebaczyć
innym. Jezus uzdrowił mnie ucząc miłości do tych, którzy mnie zranili. Te dwa
dary – przebaczenie i miłość – były zupełnie nowymi dla mnie. Moje pojednanie z
potężnym, zmartwychwstałym Chrystusem napełniło mnie biblijnym pokojem, który
przekraczał rozumienie. A wszystko to promieniowało z cudownego doświadczenia –
Jezus mnie umiłował!”.
Integralną częścią prawdziwego życia chrześcijanina jest cierpienie. Nawet
najbardziej powierzchowna lektura Nowego Testamentu pokazuje nam, że życie chrześcijańskie
to próby, walki, konflikty i ucisk. Bóg nikogo nie oszukuje ukazując mu
lukrowaną wersję życia chrześcijańskiego jak to często robi dziś wielu
popularnych ewangelistów i kaznodziei. Słowo Boże mówi wyraźnie, że musimy
przejść przez wiele ucisków aby wejść do Królestwa Bożego (Dz 14,22). Te uciski
nie tylko są częścią życia w tym skażonym grzechem świecie, ale w życiu
chrześcijanina są dodatkowo Bożym sposobem aby doprowadzić nas do świętości.
Apostoł Jan na wyspie Patmos roztacza przed nami krajobraz życia
chrześcijańskiego, który nie jest wolny od ucisku (zob. J 16,33; Dz 14,22; 1P
4,1-2; Hbr 5,7-10, Obj 2,9.22; 7,14). Biblii obca jest nauka mówiąca o pełnym
szczęścia, sukcesu, zdrowiu itp. życiu w tym świecie. Nasze społeczności muszą
być miejscami gdzie miłość Chrystusa będzie odczuwalna dla każdego, kto
szczerze chce podążać wąską drogą. Pamiętajmy przy tym o słowa Dave Hunta: „Mnożenie
niebiblijnych, nielogicznych i niczym nie popartych teorii zdaje się nie mieć
końca. Powinno być jasne, że żadna z popularnych egotycznych psychologii nie
wyzwoli nas od naszego „Ja” – a ono jest prawdziwym adwersarzem. Tymczasem „Ja”
zostaje wzmacniane większym poczuciem godności, pewności siebie, własnej
wartości etc., tak by umiało panować nad swoim królestwem. Jednak Biblia mówi,
że naszego „Ja” należy się przede wszystkim zaprzeć, uznając śmierć Chrystusa
za własną. Wystarczało to apostołom i pierwszemu Kościołowi. Teraz usiłuje się
nas przekonać, że nie jest to już skuteczne”. Ciekawym jest również
spostrzeżenie Paula C. Vitz’a, który powiedział, że: „Pod wieloma względami
cała współczesna psychologia, niezależnie od swych teoretycznych korzeni, z
powodu akcentowania wagi specjalnej, poniekąd ezoterycznej wiedzy może być
interpretowana jako część rozległej herezji gnostycznej”.
Wielu psychoanalityków wierzy, że świat duchowy naprawdę istnieje w
podświadomości. Wiedza uznawana przez gnostyków jako klucz do sensu życia, jest
dla nich jednocześnie drogą zbawienia. Skupiając naszą uwagę na ludzkim
wnętrzu, jesteśmy odciągani od biblijnej prawdy w kierunku freudowsko –
jungowskiej obsesji starającej się zrozumieć człowieka przy jednoczesnym
odrzuceniu Boga.
"I
leczą rany swojego ludu powierzchownie, mówiąc: Pokój, pokój! - choć nie ma pokoju" (Jr 6,14).
"To
wam powiedziałem, abyście mieli pokój we
mnie. Na świecie będziecie mieć ucisk, ale ufajcie, ja zwyciężyłem świat" (J 16:33).
"Jezus
mu odpowiedział: Nikt, kto przykłada swoją rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do królestwa Bożego"
(Łk 9:62).
Poprzednie części materiału: "Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm?":
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? część 1
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? - Zygmunt Freud
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? - Carl Gustav Jung
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? Agnes Sanford
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? Rick Warren i Bill Wilson
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? - Wizualizacja
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? - część 7