Zygmunt Freud to urodzony w 1856 roku austriacki lekarz,
neurolog, twórca psychoanalizy. Szybko porzucił zajmowanie się neurologią i
rozpoczął badania nad bardziej dochodową i intrygującą dziedziną terapii
psychiatrycznej. Poglądy Freuda dotyczące funkcjonowania umysłu ludzkiego mają
do dnia dzisiejszego ogromny wpływ na współczesną naukę humanistyczną.
Nas interesują szczególnie jego koncepcje odrzucające racjonalność ludzkich wyborów na rzecz czynników irracjonalnych i emocjonalnych. U podstaw myślenia Freuda leżało przekonanie, że ludzie rządzeni są przez swoją nieświadomość. Co z kolei doprowadziło go do stwierdzenia, że nasze ludzkie zachowania i reakcje są kontrolowane przez pragnienia i przeżycia, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy i co więcej, nad którymi nie mamy żadnej świadomej kontroli.
Jeśli czytacie swoją Biblię to już w tym momencie możecie zauważyć
kłamstwo w pseudonaukowych teoriach Freuda. Jednym z jego podstawowych założeń było przekonanie, że człowiek
nie jest odpowiedzialny za to co robi co jest w poważnej sprzeczności ze
Słowem Bożym. Czy jako chrześcijanie możemy przyjąć za prawdę stwierdzenie
Freuda, że człowiek jest bestią rządzoną instynktem i zdominowaną przede
wszystkim przez popęd seksualny i agresję? I że kumulacja wszystkich czynników,
których człowiek jest świadom oraz tych z których nie zdaje sobie sprawy,
sprawia, że de facto nie może on być sądzony za swoje życie? Freud stworzył
pojęcie podświadomości, aby w sposób najbardziej akceptowalny dla cielesnego
(grzesznego) człowieka, wyjaśnić ludzkie działania. Od samego początku
psychoterapia Freuda podważa podstawy chrześcijaństwa, bo jeśli nasze życie
(wybory, reakcje, wszelkie działania itd.) jest kontrolowane przez naszą
podświadomość, to tak naprawdę nie mamy na nie wpływu.
Nic dziwnego, że Freud traktował chrześcijaństwo jako religię
będącą obsesyjną przyczyną nerwicy ludzkości i nigdy nie ukrywał swojej pogardy
dla chrześcijaństwa. Bazując na swoich odkrywczych poglądach o naturze
człowieka, Freud stworzył psychoanalizę, technikę, która ma na celu odkrycie
podświadomych motywów u pacjenta, które następnie są interpretowane przez
analityka w celu odkrycia mechanizmów obronnych, których rozszyfrowanie ujawni
pacjentowi źródła jego postaw i zachowań. W praktyce wiąże się to z rozmową,
która jest w określony sposób interpretowana przez psychoterapeutę. Pacjent
mówi, a psychoterapeuta słucha formułując własne wnioski i przemyślenia, a
często i moderuje rozmowę tak, aby doprowadzić pacjenta do przyjęcia poglądów i
twierdzeń, które tak naprawdę często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością,
ale stanowią domniemane źródło rozwiązania problemów. Podobnie często
psychoterapia spełnia rolę „sakramentu pokuty”, w którym ludzie są rozgrzeszani
ze swoich grzechów, a także (często ku ich uciesze!) zachęcani do kontynuowania
swojego grzesznego życia w niezmienionej formie. Psychoterapeuta potrafi w
sprytny sposób dokonać moderacji myślenia pacjenta, który w pewnym momencie
stwierdzi, że to co Biblia nazywa grzechem, jest tylko wyrazem jego emocji czy
osobowości. Dokładnie tak jak chciał tego psychoterapeuta, dla którego pojęcie
„grzechu” jest archaicznym elementem ciemnoty średniowiecza.
Na różnych etapach naszej edukacji, spotykamy się z wieloma
teoriami, poglądami i naukami, które w mniej lub bardziej oczywisty sposób, są
w sprzeczności ze Słowem Bożym. Część z nich może ignorować Boga jako Stwórcę
wszechrzeczy, a inne będą podważać konsekwencje jakie sprowadził grzech na ten
świat. Nie inaczej jest z Zygmuntem Freudem, którego pisma są kluczowe dla
wielu kierunków humanistycznych. Na potrzeby niniejszego opracowania chcemy
wspomnieć o czymś co Biblia wielokrotnie akcentuje jako grzech, a co z kolei
Freud przedstawił w całkiem innym świetle. Bardziej akceptowalnym dla
cielesnego człowieka, który nie chce podporządkować się Bożym przykazaniom.
Mamy na myśli moralność seksualną (i wszystko co jest bezpośrednio z nią
związane) a co dla Freuda było kwestią „godną pogardy”. Zygmunt Freud
stwierdził, że „korzenie każdego schorzenia nerwowego i psychicznego można
odnaleźć […] w życiu seksualnym” (cyt. Za „Psychoanalityczne uwagi o
autobiograficznie opisanym przypadku paranoi”). On sam zseksualizował
niemowlęta i dokonał wielu innych pseudonaukowych wyjaśnień zachowań człowieka
w aspekcie jego seksualności (prześledźcie chociażby jego fazę oralną, analną,
falliczną).
Dlaczego to wszystko jest takie ważne? Ano dlatego, że Freud przez
wielu nazywany jest ojcem „rewolucji seksualnej”, czyli szerokich zmian w
obyczajowości seksualnej i społecznej (a prawie wszystkie te zmiany wiążą się
bezpośrednio z odejściem od chrześcijaństwa i stanowią bunt wobec Boga). Sam
Freud w liście do swojego przyjaciela określił siebie samego jako „Hannibala
dni ostatnich” – jakoby tamten miał zaskoczyć Rzym uderzając od strony Alp,
natomiast on sam zaszedł Kościół od strony psychologii seksualnej. Freud był
człowiekiem, który miał ogromny wpływ na Alfreda Kinsleya (którego celem było
wyeliminowanie zachowań będących pozostałością judeochrześcijańskiego
światopoglądu) oraz jego słynny raport dotyczący seksualności – raport który
rozgrzeszył de facto mężczyzn z ich grzechów: określił, że różnego rodzaju
zachowania seksualne, które Biblia nazywa grzechem, są powszechne wśród
mężczyzn a więc nie jest ani niemoralne ani też złe. Zygmunt Freud stworzył
pojęcie biegunów seksualności, a Kinsey rzekomo udowodnił naukowo, że nie ma
znaczącej różnicy pomiędzy hetero i homoseksualistami.
Większość pacjentów gabinetów psychoterapeutycznych, może stwierdzić jedno:
freudowska koncepcja, która jest z taką wielką radością przyjmowana w świecie
(a także przez ludzi w Kościele) stwierdza, że grzesznik nie jest
odpowiedzialny za swoje czyny. Winni są: rodzice,
środowisko, urazy z dzieciństwa, nieświadomość, a często nawet zranienia, których
doświadczyliśmy będąc w łonie matki. Cielesny człowiek kocha przyjmować
mentalność ofiary, która zwalnia go od odpowiedzialności za wszystko. Cieszy go myśl, ze jest tylko tworem wykształconym poprzez
działania innych ludzi czy też swojej podświadomości, której nawet nie jest
świadom. Bez konieczności brania odpowiedzialności za swoje życie, możemy
nieustannie babrać się w swojej przeszłości (albo przeszłości swoich przodków!)
tak naprawdę zaprzeczając temu co mówi Biblia. W jaki sposób to szatańskie
myślenie przedostało się do Kościoła?
Jako chrześcijanie nie możemy w żaden sposób usprawiedliwiać
naszego grzechu. Freudowskie pseudoteorie naukowe doprowadziły do negacji
odpowiedzialności stworzenia przed swoim Stwórcą. Przerzucając odpowiedzialność
na wydarzenia z przeszłości, innych ludzi czy też podświadome mechanizmy
działania, tak naprawdę wypieramy się Boga i zaprzeczamy temu o czym mówi
Biblia. Teorie Freuda nie powinny być dla nas żadnym zaskoczeniem. Są jawnie
antybiblijne, wywyższające człowieka jako „centrum wszechrzeczy” i całkowicie
wykluczające osobowego Boga Stwórcę. Co się stało z Kościołem w XXI wieku, że
dziś wolimy poprzez różnego rodzaju służby wewnętrznego uzdrawiania przyjąć
freudowskie myślenie i doszukiwać się zranień w przeszłości, zamiast stanąć
przed Bogiem i przyjąć Jego perspektywę?
Nie możemy naszego obżarstwa uzasadniać tym, że jako niemowlę nie
byliśmy karmieni piersią matki. Nie możemy przyjmować wymówki, że wszelkie
niewłaściwe zachowania seksualne są konsekwencją „nierozwiązanego kompleksu
Edypa”. A to właśnie proponuje nam Zygmunt Freud. Osobiście spotkałem mężczyzn,
którzy za swoje problemy z grzechem natury seksualnej są w stanie obarczać
swoich dziadków! Może brzmi to bardzo groteskowo, ale takie myślenie jest coraz
częściej przyjmowane przez ludzi w Kościele, a służby wewnętrznego uzdrawiania
opierające się często na freudowsko-jungowskich koncepcjach dodatkowo
utwierdzają ludzi w ich niewłaściwym sposobie myślenia.
Zygmunt Freud nienawidził samego wyobrażenia Boga, a w
szczególności zaprzeczając swojemu żydowskiemu dziedzictwu, Boga Żydów i Jego
Syna – Boga pogan. Psychoanaliza może więc w tym antychrześcijańskim ujęciu być próbą ucieczki od odpowiedzialności osobistej wobec Tego, który powołał nas
do życia. Freud nie wierzył, że człowiek posiada duszę, więc nie dajcie się
oszukać, że „psychoanaliza jest badaniem duszy człowieka”. O ile religie
Wschodu poprzez wiarę w reinkarnację starają się uciekać od pojęcia „sądu
Bożego” to Freud stara się przedstawić człowieka jako osobę, która de facto nie
jest odpowiedzialna za to co czyni. Obie koncepcje wykluczają biblijną prawdę,
że każdy człowiek stanie na sądzie Bożym. Zaprzeczając naszej odpowiedzialności
przed Bogiem, wykluczamy jednocześnie potrzebę zbawienia, a to z kolei prowadzi
nas do oczywistego braku wiary w dzieło Pana Jezusa Chrystusa dokonane na
krzyżu. New Age stanowi połączenie religii Wschodu z materialistycznym
pojmowaniem rzeczywistości przez świat Zachodu.
Thomas Szasz stwierdził, że: „Współczesna psychoterapia […] jest
nie tylko religią, która udaje naukę: jest religią fałszywą, która ma na celu
zniszczenie religii prawdziwej”. Freud nienawidził religii chrześcijańskiej i
pomimo faktu, że był metafizycznym materialistą, możemy domyślać się co (albo
kto) zainspirował go do stworzenia swoich antychrześcijańskich teorii. Świeccy
psycholodzy nie znają Prawdy o człowieku: prawdy, że jesteśmy słabi i
potrzebujemy Chrystusa aby nas uratował. Freud jeśli poznał tę prawdę to jedno
jest pewne: nie przyjął miłości, która mogła go uratować i zamiast tego stał
się zadeklarowanym wrogiem Boga. Ponownie pytamy: co się stało, że nauki tego
człowieka są dziś obecne w Kościele Pana Jezusa Chrystusa? Musimy zadawać sobie
takie pytania, bo one w sposób najbardziej właściwy obrazują nam nie tylko
nędzny stan współczesnego chrześcijaństwa, ale także uświadamiają nam, że na
naszych oczach tworzy się odstępczy twór, który będzie stanowił fałszywą
oblubienicą dla antychrysta. Omawiane teorie Freuda czy też jego następców nie
są bezcelowe. Maja one na celu uświadomienie nam, że diabeł nie cofnie się
przed niczym, aby zwieść dzieci Boże i używa do tego wszelkich dostępnych
narzędzi, zwłaszcza tych odwołujących się do naszej upadłej i grzesznej natury.
Dla Freuda Bóg był abstrakcyjną stworzoną przez ludzi,
którzy kreują "boga" ponieważ mają nadzieje i pragnienie pocieszenia w trudnych
życiowych momentach, albo dlatego, że ich koncepcja "boga" pochodzi z potrzeby
obecności ojca, którego nigdy nie mieli. Jeśli Bóg jest tylko projekcją
psychologiczną to równie dobrze może on stanowić rodzaj siły czy też energii,
która pomoże nam przejść przez trudne dla nas sytuacje lub też będzie stanowić
źródło wewnętrznego potencjału, którego odkrycie doprowadzi do naszej ewolucji
w kierunku boskiej doskonałości. To wszystko wyklucza prawdziwego Boga, bo ten
stworzony przez nas „bóg” nawet jeśli nie utożsamimy go ze sobą samym, to w
dalszym ciągu pozostaje tylko tworem naszych pragnień. Ten „bóg” jest
dostosowany do naszego wyobrażenia. Może nawet zawierać w sobie wiele
biblijnych koncepcji, z pominięciem tych, które są niekomfortowe dla grzesznego
człowieka (sąd, brak możliwości samo zbawienia itp.).
Jedną z kluczowych idei wewnętrznego uzdrawiania (uzdrawiania
wspomnień, odnowy fundamentów) jest teoria Freuda o „determiniźmie
psychicznym”. Jego teoria jest jedną z podstaw świeckiej psychoterapii, która omijając Boga stara się wytłumaczyć problemy człowieka. Podobnie i w
wielu służbach w Kościele, to właśnie „determinizm” Freuda stanowi podstawę ich
funkcjonowania.
Dave Hunt wskazuje, że jeśli „freudowska teoria o przeszłości jako wyznaczniku teraźniejszości i przyszłości jest prawdziwa wówczas – rzecz oczywista – człowiek nie ma wolnej woli, ale sterują nim siły podświadomości. Z tego wynika, że nie można pociągać go do odpowiedzialności”.
Musimy wiedzieć, że Freud wykorzystując hipnotyczną regresję odkrył, że życie jego pacjentów było zagrzebanymi uczuciami i emocjami z dzieciństwa. I właśnie to stanowi jedną z podstawowych praktyk służb wewnętrznego uzdrawiania. Nie znajdziemy nigdzie w Biblii przykładu, aby ktoś grzebał w swojej przeszłości (dzieciństwie, życiu płodowym itp.) w celu weryfikacji swojego teraźniejszego życia. Współcześni uzdrawiacze wspomnień jednak, nie budują swoich służb na Biblii, ale na freudowskich ideach, które nie mają żadnego potwierdzenia.
Dave Hunt wskazuje, że jeśli „freudowska teoria o przeszłości jako wyznaczniku teraźniejszości i przyszłości jest prawdziwa wówczas – rzecz oczywista – człowiek nie ma wolnej woli, ale sterują nim siły podświadomości. Z tego wynika, że nie można pociągać go do odpowiedzialności”.
Musimy wiedzieć, że Freud wykorzystując hipnotyczną regresję odkrył, że życie jego pacjentów było zagrzebanymi uczuciami i emocjami z dzieciństwa. I właśnie to stanowi jedną z podstawowych praktyk służb wewnętrznego uzdrawiania. Nie znajdziemy nigdzie w Biblii przykładu, aby ktoś grzebał w swojej przeszłości (dzieciństwie, życiu płodowym itp.) w celu weryfikacji swojego teraźniejszego życia. Współcześni uzdrawiacze wspomnień jednak, nie budują swoich służb na Biblii, ale na freudowskich ideach, które nie mają żadnego potwierdzenia.
Czy nie powinno nas zadziwić, że Freudowskie teorie są przedmiotem
nie tylko kontrowersji wśród samego środowiska naukowego, ale równie często są
traktowane jako „czcze twory umysłu” nie mające nic wspólnego z nauką? Samego
Freuda trudno zdefiniować jako naukowca. Był on raczej filozofem, myśliciele,
hosztaplerem i żydowskim mistykiem kabalistycznym. Dla wielu ludzi Freud
traktowany niczym sam Bóg, rozpoczął proces wyzwalania się społeczeństw z
religijnych szablonów czy też zapoczątkował proces naprawiania szkód jakie
wyrządziło ludzkości chrześcijaństwo. Freud prywatnie selekcjonował pacjentów
twierdząc, że niektórym nie opłaca się poświęcać swojego czasu. Odmawiając
pewnego razu na zaproszenie jednego ze swoich korespondentów stwierdził, że nie
może pozwolić sobie na podróż bo pewna zamożna klientka „mogłaby wyzdrowieć w
czasie mej nieobecności”. Freud i jego następcy tak naprawdę nie dali
człowiekowi nic nowego. Przedefiniowali znane od lat wierzenia okultystyczne i
wprowadzili je, jako naukowe dobra ludzkości pozwalające na rozwój całych
społeczeństw. Chcieli uwolnić człowieka od poczucia winy, uwolnić go od
świadomości tego, że jest grzesznikiem odpowiedzialnym za swoje życie wobec
Boga. I właśnie dlatego psychologia może być traktowana jako religia. Jako
substytut Boga i Jego Prawdy. Jak więc dzieci Boże dały się zwieść?